poniedziałek, 18 września 2017

znów. wędrujemy(?)

Nie mogę się odnaleźć. Od kiedy? Nie wiem? Lat dziesięciu? Jedenastu? Na pewno ostatnich trzech.
Trochę jestem tu, a trochę tam. Nie mam jasnego celu, gdzieś go ciągle gubię.
Wpadam na super pomysły a kończę zniechęceniem zagryzanym czekoladowymi ciastkami.
Nie, nie tak miało być. A jak?
Człowieku, za czym tęsknisz? Kogo/czego szukasz?
Nie uznaję odpowiedzi "nie wiem".
Stawiam sobie małe cele, małe kroki.
Nie interesuje mnie zarabianie pieniędzy dla zarabiania, chcę pasji. Czy to ciągle młodzieńcze zapędy, potem to mija, wypala się? Czy do końca życia będę potrzebować adrenaliny, ciągłych zmian, przemieszczania się i atrakcji?
Mało mam czasu, szkoda mi życia na spanie. Nie daję rady czytać tyle, ile bym chciała. Nie daję rady obejrzeć wszystkiego co tego warte. 
Zgubiłam w tym wszystkim człowieka-bliźniego, niedobrze.
A może to na tym polega życie? 

środa, 26 lipca 2017

gdyby.

Późną jesień mamy tego lata. Nie wiem czego się spodziewałam. Ale nie tego, że na urlopie będę marzyć o swetrze. Nie, że będę cieszyć się deszczem i zimnym wiatrem. A jednak.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że moje trzy miesiące przerodzą się w trzy lata, nie uwierzyłabym.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że kiedyś będę żałować, że jestem inżynierem, kobietą inżynierem, przeczyłabym mocno i głośno.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że rozstania bolą, nie odważyłabym się na żadną przyjaźń, żaden związek.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że można się do wszystkiego przyzwyczaić, wszystko zacząć tolerować, zastanawiałabym się dłużej.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że trasa Kraków - Wrocław, Wrocław - Kraków jest krótka, wyśmiałabym go.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę kilka razy w roku pod Poznaniem i co roku w Gdańsku, uniosłabym wysoko brwi ze zdziwienia.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że przetrwam wakacje bez kajaków, upierałabym się, że to nie prawda.
Gdyby ktoś mi powiedział, że będą takie dni, gdy wszystko jest totalnie bez sensu, gdy nic się nie układa, nie poszłabym dalej.
A jednak. Jestem tu gdzie jestem, z bagażem niewielkim, gdzie 270 km to pikuś (można by rzec, że Bieguni się kłaniają - odwołanie do Pani Tokarczuk). Ze szczęściem i zdziwieniem. O, naprawdę tak to się poukładało?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że może nie trzeba się zastanawiać za długo, wtedy decyzje są najlepsze. 
Ktoś mi kiedyś powiedział, że powinnam mieszkać na wsi a nie w mieście, śmiałam się z tego wtedy, czyżbym się teraz starzała?
Moja babcia zawsze mówiła, że szczęście leży w nas samych (...). 
Na razie planuję na kilka miesięcy w przód. Trochę sobie poukładam, troszeczkę. Na moment przystanę. Spróbuję widzieć więcej szczęścia, nawdycham się smogu. I zobaczymy co z tego wyjdzie.

wtorek, 4 lipca 2017

tęsknota. znów.

Znów do mnie przyszła. Tęsknota. Chyba za długo ją tłumiłam. A teraz, w obliczu nadchodzących zmian, poczułam, że jednak. Jednak tęsknię. Bardzo mocno.
I co z tymi trzema latami? Co to się porobiło?
Staram się widzieć pozytyw, a nie smutek. A może to łzy z radości? A może odreagowywanie stresu? A może właśnie strach przed nowym?
Kiedyś może się dowiem.

niedziela, 12 marca 2017

tradycyjnie. przesilenie.

Za trudne dałam sobie zadanie. Nie udało się go rozwiązać przed wyjściem
z basenu. Może dlatego, że pan na wejściu dał mi zniżkę studencką - zabrał i lat i rozumu.
Czy to już przesilenie wiosenne?
Siedzę dziś w kuchni pół dnia. A chwilę w firmie. Mocy obliczeniowej brak ostatnio. Takiej do życia też.
Jadłospis na ten tydzień gotowy, lepiej mi jak kontroluję to co jem. Ale nie zmienia to faktu, że jest to jedyna część mojego życia jaką mam pod kontrolą. Reszta wciąż mnie zaskakuje, wciąż ulega zmianom. Może i dobrze, bo zmiany zwykle są na lepsze.
Depresyjne jest szukanie nowej pracy, ale już doszłam do tego, że ta wiosna musi coś zmienić. Niekoniecznie adres korespondencyjny. Kiedyś przydałoby się ustabilizować... Może jeszcze chwilę.. 
Miejcie dobrą niedzielę! :)

środa, 22 lutego 2017

Wszystko i nic.

Wieje dziś halny.  Dużo myśli w głowie. Czasu za mało. Planów dużo.
Nie spisałam notatek z Indii, nic nie wspomniałam jak było. Ekstra spełnić swoje marzenie! Ale nie kocham. Czy nienawidzę ? Nie jestem pewna.
Czasu mi mało. Na wszystko. I po co tak biec? I tak koniec będzie taki sam.
Inflacja śni mi się po nocach. Od kiedy jestem świadoma, to pierwsza moja. A przynajmniej na tyle, że ciężko ją przebić oszczędnościami. Kilka banków mnie wkurzyło .
Mam hejta na ludzi odkąd wróciłam. Bo jak to być może, że my sobie tu żyjemy a oni tam, wpatrzeni w telefon, egzystują w sposób nie do opisania. Nie do wyobrażenia.
A może to dlatego, że nigdy nie byłam dobra z polskiego. Pani nie podobał się mój styl, a mi pomysł pisania rozprawek.
I co mi z tego przyszło?
Może na wiosnę będzie lepiej. Przynajmniej w planach są zmiany.