niedziela, 27 stycznia 2013

dlaczego?

Dlaczego nie mamy w zwyczaju mówić o tym co nas cieszy? Dzielić się naszymi radościami? Za to lubimy się zwalać innym na głowę gdy nam źle a problemy same się nie chcą rozwiązać.

I tak widzę:
że biegacie do mnie na herbaty i inne cuda wianki gdy spotyka Was nieszczęśliwa miłość.
że wypłakujecie się w telefon.
że wysyłacie sms-y gdy on(a) na Was spojrzy. powie coś miłego. albo znów się nie odzywa.

a ja ciągle słucham.

a jak już spotykacie tego właściwego/właściwą to nastaje c i s z a.
i dopiero muszę Was przyłapać i dopytywać się.

No więc się pytam dlaczego nie możecie się pochwalić? Powiedzieć to już!
I nawet nie musicie dziękować, że kiedyś razem się na to jęczało, smuciło. Nie musicie odwzajemniać wysłuchiwaniem (kto jak kto, ale ja jestem od słuchania a nie od mówienia). Wystarczy, że dacie znać. I będę wiedzieć skąd ta cisza i po co i dlaczego. Bez żalu.
I jakoś tak mnie, mimo wszystko cieszy, że tracę Was na rzecz Waszych mężczyzn/kobiet. Drugich połówek.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Co tak szybko?

Że już?
Mignęło to szybciutko. A tyle było stresów. Różnych. Przy sesjach. Przy zaliczeniach i nie wiadomo czym. Przez te siedem semestrów. A teraz wydaje się to jak machnięcie ręką.
I weszłam pierwsza, a oni się stresowali. I komentowali, tak, zrobiliśmy livestream, żeby było śmieszniej. A potem ja byłam po i ich wspierałam i komentowałam, a oni się stresowali. Fajnie, że przeszliśmy przez to razem.
Uff, dobrze, że już po. :)
I jest radość.
Tak! Jestem inżynierem! :)

piątek, 18 stycznia 2013

Na trzy

dzielą się moje domy. I trzy zestawy kluczy mam. Tu serce, tam rozum, a w tym trzecim woda spod płytki.
Decyzje w pośpiechu podejmowane nie służą.
W poniedziałek będzie już dobrze, prawda?
Pakuję się w pośpiechu i jadę w zimową krainę. Z melisą obok komputera. Dobrze że empek za darmo, oj dobrze.
Miejcie dobry weekend!

wtorek, 15 stycznia 2013

ha!

Dziś będzie bardzo bardzo subiektywnie.
Fejsowe nie przypominanie jest sprawdzianem prawdziwych przyjaźni. Relacji większych i mniejszych. I tak co roku Was trochę sprawdzam. Kto pamięta, a kto nie.
I po różnych ostatnich wydarzeniach, widzę, że czas pokazuje nam kto tu jest ważny, a kto nie. I w co się pakować w kolejnym roku życia.
Nie było dziś większych niespodzianek. Było za to kilka miłych sms-ów, maili i spotkań.
Dziękuję za wszystkie życzenia. Raz jeszcze. Za to że jesteście. Czasem dalej, a czasem bliżej. Za to, że pamiętacie.

A tymczasem będzie o dwóch bardzo ważnych kobietach.
Pierwsza, Marie-Sophie. Której to książka wciąż mi się marzy, już w wersji elektronicznej a nie papierowej. Żeby Wam ją przetłumaczyć. I żebyście też mogli przeczytać tę niesamowitą historię. Przy której tyle razy już mi się płakało. I która zmieniła wszystko wokół. I jestem tu gdzie jestem.

Druga to Liska. Już milion razy ją wspominam. I uwielbiam jej bloga, a ona sama jest taka... ludzka. I normalna. I nie trzeba być nie wiadomo jak uzdolnionym. Wystarczy uśmiech i chęć do słuchania. Tak mi się zdaje czasem, że mamy podobną zdolność - słuchanie. A piekarnik piekarnikiem.

Jeszcze raz dziękuję, zabieram się za pochłanianie Murakamiego (Zniknięcie słonia. Możesz się wściekać ile chcesz, ale nic nie poradzisz na to, na co nic nie poradzisz.). Chyba już spać nie będę :)
A przez najbliższe dziewięć dni będę miała różne dziwne rzeczy w uszach. Aleście mnie wyposażyły!


piątek, 11 stycznia 2013

wojna!

Wypowiedziałam właśnie wojnę gazowemu piekarnikowi.
Stare to.
Dziadowskie bym rzekła.
Wkurzające.
Ciężko zapalić.
Temperatura? Sprawdzana ręką, prawie jak na oko!
Brak światełka i wiatraka.
Ale...
jakoś nasze babki, prababki i ciotki sobie z tym radziły.
I wychodziły im torty.
Serniki.
Ciastka.
Wszystko!
A nie kotlety zamiast ciastek.
I nie wiem czy płakać się czy śmiać. Bo przecież umiałam piec i radość mi to sprawiało.
A teraz?
Wypowiadam wojnę!
Choć trochę szkoda, że dziś nie wyszło....

środa, 9 stycznia 2013

małą literą

Zauważyłam ostatnio trend. Podpisywania się w mailu z małej litery.
Mała literka - taki jestem nieważny? Skromny?
A może nierealny? Internetowe moja drugie ja?
Nie przyznaję się do pozdrowień pod którymi się podpisuję?
Nie szanuję siebie?

Nie wiem. Nie rozumiem.

I skończyły się adresy mailowe. Pamiętam, jak można było wybrać dowolny. W swojej naiwności i dziecięctwie wybierało się różnie. A teraz zmienia się podpisy i tuszuje, że nie ma się maila na  imię.nazwisko. Albo chociaż z literką imienia! Zajęte. Jakiś ten świat wirtualny ogromny!