czwartek, 24 kwietnia 2014

końcem kwietnia

Mój ukochany bez zakwitł przedwcześnie. Naniosłam go do kuchni i czuję każdą cząstką mojego jestestwa. I jakoś się tak ogarniam, bo ostatnio było mocno depresyjnie. Absurdalne połączenie Radości, dobrych rzeczy i miłych ludzi z dramatycznym nieogarnięciem życiowo-uczuciowym. Nie umiem tego określić.
Ale jest nieźle.
Robię porządki w ludziach, już czas poukładać niektóre rzeczy.
Próbuję ułożyć sobie plan na przyszłość, choć częściowo. Z kilkoma opcjami, ale jednak żeby na dwa miesiące wcześniej wiedzieć przez które okno będę patrzeć.
Piszę zaległe listy i maile.
Udało mi się ułożyć 2048 w popularnej ostatnio grze.
Nie mam czasu na czytanie zaległych postów na moich ulubionych blogach.
Próbuję siedzieć co dzień przy magisterce. Dziś już nie wyjdzie. Ale jutro dopiszę znów zdanie. A może trzy.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Minęły cienie i mroki nocy...

Hurra! Wreszcie mogę to śpiewać! Z mega długim Alleluja!!!!

Jezus Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Za mnie i za Ciebie.
Cieszmy się i radujmy, najbardziej jak potrafimy. Bo jest czym.

Miejcie dobre święta!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

maj? kwiecień?

Już się pogubiłam w tej pogodzie!
W ciągu ostatniego dnia mnie zlało do suchej nitki razy dwa. Za pierwszym razem był to wiosenny deszcz, a właściwie deszczowa ulewa. Złapała mnie nad Wisłą i uratowała przed chmarą much. Było ciepło i chciało mi się śpiewać.
A dziś złapała mnie burza majowa co najmniej albo czerwcowa. Ale z gradem. Myślałam, że wrócę do domu z podbitym okiem i przymarzniętymi stopami do balerin. Ale dzielnie doszłam brodząc po kostki w tej brei. Może nie będę chora.
I tak widzę, że po Lublinie nie mogę się ogarnąć, że ciężko wrócić do formy, normy. A tu praca, mgr, studia, ukochany mój program, zadania, niedokończone rozmowy, korki, pieczenie mazurków, sprzątanie no i modły.
Ach, uwielbiam ten Wielki Tydzień. Że miesza się sacrum z profanum i że to co codzienne staje się modlitwą i przeżywaniem. Inaczej szło by zwariować. Więc w tym roku aż do piątku robię codzienności. A zarazem na drugą zmianę w kuchni. I w nocy zapach spodów mazurkowych tak kojarzący mi się usilnie z tym co przed dwoma laty....
I jakoś tak mam wrażenie, że część moich spraw nigdy nie pozamykam, że to że święta nie znaczy że trzeba na siłę coś od nowa i z poważnymi rozmowami...

Przeżyjcie ten czas jak najlepiej!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

uff.

..wreszcie mam czas spokojny. Coś tam mi nie działa program, który napisałam, ale co tam... Obiadu nie chce mi się robić ani jeść.. czytam sobie książkę... obijam się...
Czekam na robotę, która miała być w piątek. I pożytkuję ten czas na naukę, tego co potem będzie trzeba ogarnąć i zdać. Nie powiem żebym to rozumiała i ciężko mi idzie. Ale powoli, powoli do przodu, ważne że coś robię.
Mój kalendarz ma weekendy zapchane do połowy czerwca. Przerażające. Więc obijam się troszeczkę, póki mogę. Jeszcze dziś za mgr się nie wezmę, ale może w środę... no, może.. czemu nie? :)
I cieszę się, że pomimo tego zapchanego kalendarza czasem mi wskoczą jakieś niespodziewane dziury.
Czas pomyśleć o różnych życiowych sprawach, poukładać sobie częściowo życie, pomyśleć kto ważny, a kto nie i co ze sobą robię dalej. To akurat na te zbliżające się święta.

Miejcie dobry tydzień ten. A następny jeszcze lepszy, przeżyjcie dobrze te święta, to ważne.
A ja na palmową będę...w Lublinie! Cieszę się na to niesamowicie! :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Luksus.

Czy odpoczynek może być luksusem?
Czy chodzenie może być luksusem?
Bo, że ładna kuchnia i piekarnik elektryczny tak, to wiem.

Ostatni tydzień był naprawdę ciężki. I uświadomił mi bardzo dużo rzeczy. Jestem teraz w trakcie czekania na ustosunkowanie mojej decyzji już dawno podjętej. Nie lubię podejmować współzależnych decyzji. Omodliłam ją, przemyślałam, podjęłam. I czekam, bo jest jeden punkt który rzuci na nią światło: tak lub nie. I wiem, że co ma być to będzie. A jednak, trochę się obawiam tego co ma być. Tak czy siak, będzie to moim planem, tak zrobię żeby było.
Odpoczywanie może być luksusem. Bo gdy nie mam sił żeby przeczytać książkę ani obejrzeć film... taki był ten tydzień...
Chodzenie może być luksusem. Ostatnio też to odkryłam. Mega. Że mamy takie świetne środki rehabilitacyjno-wspomagające. Ktoś kto to wymyślił... powinien być uwielbiany. Przez każdego. Kto wie, kiedy przydarzy nam się kontuzja...
I kogoś, kto wynalazł żelowe plastry i poduszeczki do butów też uwielbiam. A może to był cały zespół za to odpowiedzialny?...

Mam nadzieję, że wiosna dobrze na Was wpływa i nie robi Wam mega zamieszania w głowach ;)