sobota, 26 listopada 2011

Weekend w śpiworze, zimny chów i kilka innych spraw niecierpiących zwłoki.

Tak jakoś mi się zamarło z pisaniem. Ale może Wy też macie zabieganie i wcale tego nie odczuliście.

Ten tydzień jakiś niesłoneczny był. Słońce, niby nie takie potrzebne, okazało się być niezbędne do ludzkiej egzystencji. Bo to za tygodniową chmurą nasiliło użycie słowa "depresja". Naprawdę! W tym tygodniu kilka osób coś o niej wspomniało, nie mówiąc, że i mi się plątała po głowie. Ale, ale. Jest i na to rada. Co mówi święty Tomasz (z Akwinu)?

Święty Tomasz ma swoich własnych pięć sposobów na zły humor:
Pierwszy - prosty - wypłakać się.
Drugi - wymagający wysiłku obustronnego i dopasowania kalendarzy - porozmawiać z przyjacielem.
Trzeci - podoba mi się niezmiernie - wziąć gorącą kąpiel i pójść spać.
Czwarty - trudny (?) - kontemplować prawdę.
Piąty - do ponaciągnaia - sprawić sobie godziwą przyjemność.

Ja dodam, od siebie, wejść do śpiwora.
Tak więc ten weekend (nazwałabym go jednak "weekstartem") spędzam w śpiworze. Towarzyszą mi tranzystory, wzmacniacze operacyjne i komputer dający nadzieję, że coś znajdzie się w tym ogromnym Internecie. Zimny chów może sprzyja i zwierzętom (owcom? krowom?), ale nie zawsze studentom. Chociaż w ciepełku też się ciężko zabrać do roboty.

I jeszcze, ale już krótko, o tym co zaczyna się. Kolejny rok liturgiczny! I adwent! Wreszcie! A o wstawaniu rannym na roraty napiszę niebawem.

niedziela, 20 listopada 2011

O dzieleniu się doświadczeniem.

Trafiła mi się ostatnio rozmowa, która zaowocowała w przemyślenia a propos naszych trudnych doświadczeń.
Czasem spotykają nas cierpienia i trudne doświadczenia, które potem plusują w naszym życiu. I okazuje się, że możemy wesprzeć inne osoby, które akurat doświadczają czegoś podobnego.

Warto mówić o tym co przeżyliśmy. Warto mówić, że ma się siłę by pomóc. Warto prosić o tę pomoc, mówić o tym co nas dotyka.

Bo czasem to co trudne, może się okazać z perspektywy czasu bardzo budujące. Umacniające. Wbrew pozorom dobre. Oczywiście nie wydaje się to w danym momencie takie. Bo gdy pytamy: "dlaczego mnie to spotkało?" nie myślimy, że będziemy mogli kiedyś kogoś wesprzeć.

Dlatego gdy spotkamy osobę, która może się z nami podzielić takim doświadczeniem, albo kogoś komu możemy pomóc, to znaczy, że trafił się nam skarb.

niedziela, 13 listopada 2011

Gdy już masz dość.

Łatwo jest powiedzieć nie da się. Nigdy tego nie pojmę. Nie mam czasu. Jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty. Pożyjemy zobaczymy. 
Bardzo łatwo się poddać. Gdy już ma się dosyć. Albo nie ma się chęci. Ochoty.
Ale czy warto?
Czy nie powinno się choć trochę powalczyć? Troszeczkę?
Może nasz wysiłek kiedyś się zwróci. Może warto wziąć sprawy w swoje ręce.
Niezależnie czy chodzi o naukę, czy relacje międzyludzkie. Myślę, że nie warto odkładać tego na kiedyś. Nawet gdy jest ciężko.

niedziela, 6 listopada 2011

O Was, samolubnych pytaniach i zabieganiu.

Osobie, która dzisiaj w okolicy godziny 13.00 odwiedziła mego bloga, należą się brawa - to było tysięczne odsłonięcie. Przewidywałam je na połowę listopada, ale się pospieszyliście :) Miłe zaskoczenie. Bardzo dziękuję, że czytacie co czasem tu napiszę. Dajecie mi dużo radości. A widzę ostatnio, że przyspieszyliście z czytaniem. Ja przyspieszyłam ze wszystkim, za to zwolniłam z pisaniem. Proszę o wyrozumiałość. :)
Dzisiaj będzie więc krótko o samolubnych pytaniach.

Są takie pytania, które zadajemy w nadziei, że osoba do której je kierujemy, zapyta nas o to samo.
Co słychać?
Jak leci?
Jak żyjesz?
 A co gdy pytana osoba odpowie i nie zapyta w odwecie o to samo? Zauważa się, że jest to pytanie samolubne. Bo oczekiwaliśmy nie odpowiedzi co u tej osoby, ale pytania o nas. Czy wynika to z samolubności, samotności czy czegoś jeszcze innego? Nie wiem.

środa, 2 listopada 2011

Listopad. Liściopad. I tęsknota.

Ha. I już listopad! Jak ten czas leci.
Lubię te liście żółte pod stopami. I czerwone na jednym, jedynym drzewie na mojej codziennej drodze.
Jesień potrafi być też piękna. Nie tylko depresyjna.
A gdy te liście tak spadają i przychodzi listopad, to myślę sobie, że czas na pisanie listów. Niech też lecą i niosą radość innym. Tym, do których daleko. Tym, za którymi tęsknimy. Taka mnie tęsknota ogarnęła. Za nimi. Za uśmiechem, bo ten przez Internet to nie taki sam. Więc pomyślałam, że czas na pisanie listów. Już czas.