niedziela, 18 grudnia 2016

polecam ja.

Dziś będzie z poleceniem. Czegoś, co według mnie jest warte przeczytania 
i wzbogacenia każdej biblioteczki. I nie będzie to jakieś tam poczytadło, romansidło, kryminał, w których gustuję dla odmóżdzenia ostatnio. Będzie rozwojowo.
Mianowicie: pierwsze książka jednego z moich ulubionych blogerów - Michała Szafrańskiego. "Jak zostać Finansowym Ninja"
Najbardziej pochłaniająca książka o finansach jaką czytałam. Pomimo około sześciuset stron czyta się ją miło i gładko.

Dla tych, którzy chcieli by sobie poukładać swoje finanse. 
O budowaniu budżetu domowego (wbrew pozorom to nie takie łatwe, ja przez lata spisywałam paragony i myślałam, że mam gotowy budżet dziwiąc się później, że czasem mi na coś brakowało pieniędzy). 
O braniu kredytu na mieszkanie, a wcześniej o budowaniu zdolności kredytowej (mało kto z nas dziś o tym myśli, patrząc na poczynania niektórych moich znajomych...). 
O oszczędzaniu takim codziennym i emeryturze (zamierzam pójść na wcześniejszą, zobaczymy co mi się uda osiągnąć).
O inwestowaniu.

Bardzo podoba mi się to, że po kilku rozdziałach mogłam się postawić w konkretnym miejscu rozwoju finansowego ninja, ustalić cel i plan konkretnego działania na najbliższy rok. Wiem co chcę osiągnąć i w jaki sposób mogę to zrobić.

Wydaje mi się, że książka ta jest idealna dla studentów, osób świeżo zaczynających pracę, młodych rodziców i wszystkich, którzy zaczynają stawać finansowo na własne nogi. Choć osobiście wolałabym ją przeczytać jakieś 5 lat temu.

Od razu pojawiło mi się też pytanie: jak taką wiedzę przekazywać dzieciom? 
W którym momencie uczyć dbania o finanse? Wydaje mi się, że bardzo dużo dobrego w tej sferze wyniosłam z domu, doświadczenie bezrobocia w domu nauczyło mnie szacunku do pieniądza, wyprowadzka jeszcze na studiach nauczyła planowania wydatków i oszczędzania, praca w nowym mieście optymalizacji opłat za mieszkanie. Mam jeszcze kilka lekcji do odrobienia. A zanim pojawią się dzieci, może Michał zdąży wydać kolejną książkę :)
Jeśli chcecie zrobić dobry prezent, to zamówcie właśnie tę pozycję. Dla siebie, dla bliskich, dla przyjaciół.
Kupiłabym wszystkim moim przyjaciołom, ale jeszcze nie doszłam do etapu inwestowania w rozwój innych ;)

piątek, 25 listopada 2016

jesień

Trudno ostatnio jest jakoś. Tak ciemno, mokro i smutno.
Wyrżnęłam na rowerze. Wisi nade mną ciężki projekt. Nie mam czasu na czytanie.
Planuje zimowe podróże. Oj, będzie się działo, będzie. Bo.. jadę do Indii. Ale o tym innym razem.
Tymczasem już chyba się przyzwyczaiłam do Wrocławia, do tutejszej wilgotności, powietrza, ludzi. Jeszcze bym mogła wracać, ale już chyba niedługo...
Próbuję coś zmienić u siebie, bo już wypalenie zawodowe chyba mi za plecami staje. A, może to takie jesienno-zimowe kryzysy...
Miejcie się dobrze choć Wy.

piątek, 28 października 2016

i znów.

Kolejna jesień, kolejny krem z dyni zajmujący mnóstwo czasu. Zmęczenie niezmienne.
Takie to dorosłe życie. Że wpadasz do domu i gotujesz, nie masz sił na książkę i wolisz iść spać. Dobrze, że jeszcze nie ma dzieci, oj dobrze.
Za oknem ciemno, w kuchni smaki, znów nie chce mi się jeść (a było tak dobrze), szukam lotów na koniec świata i marzę by mieć wreszcie spokój. Święty spokój. A było tyle planów. Życie jest krótkie i szkoda go na spanie. Naprawdę? A jednak trzeba.
Jak widać trzeba też pisać. Tęskniłam za tym niezmiernie. Więc... wracam. Bo znów zmiany, bo znów jakiś życiowy zakręt. Jak długo jeszcze? Gdzie meta? Z kim i kiedy?
Marzy mi się home, sweet home. Chyba się starzeję. Oo.