czwartek, 28 kwietnia 2011

Leniwie

Ta pogoda daje mi w kość.
Nie, że nie lubię gdy słonko. Niech świeci.
Nie, że nie lubię gdy pada. Niech leje.
Ale niech się tak ciągle nie zmienia! Niech się już ustatkuje.
Bo nie mogę. Bo mnie nosi strasznie.
Zalegają u mnie na biurku książki. Nieprzeczytane. Z terminem do oddania już kilka razy przedłużanym. Tak się zbieram i zbieram, nie mogę.
Leniwość mnie ogarnęła. Wakacyjność.
Chadzam sobie na spacery i testować słuchawki. Spotykam ludzi.
Bo co się okazuje? Że moje miasto, wcale nie takie małe przecież, jednak jest kółkiem zamkniętym. Że spotyka się co chwila znajome twarze. Bardziej i mniej. I są pozdrowienia i uśmiechy, także te oczami.
Gdzieś ktoś mignął mi na rowerze.
Jak dobrze, że jesteście. Że jest Was tyle. Że można Was spotykać co chwila.
I bez pachnący pod balkonem. Pełnia wiosenności.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Alleluja

Chrystus zmartwychwstał!
Prawdziwie zmartwychwstał!

Nareszcie można wykrzyknąć ALLELUJA! Jak dobrze, że to już.
To najpiękniejsze co mogło się nam przydarzyć. To, że On za nas umarł i zmartwychwstał.
Pozostaje nam na sposób "ludzki" próbować ogarnąć tą Miłość i radować się wspólnie.

środa, 20 kwietnia 2011

Połowa inżyniera.

To już?
Naprawdę?
Tak szybko?
Nie chce się wierzyć, że to już. Połowa inżyniera. 
Następna pewnie będzie o wiele cięższa. Ale ufam Mu, że mi pomoże. Z Nim wszystko mogę.
A ile radości z tego mojego studiowania!
I jakoś tak na tą dzisiejszą połowę...zaczyna się. Wreszcie będę coś robić, działać. Już śnią mi się mikrofoniska, słuchawki i inne takie tam. Wciągnęłam się strasznie. Niesamowite, że akurat dziś zaczynam. Że to wypadło na dzisiejszą połówkę.

I tyle dobrego ostatnio się dzieje...
Czekam niecierpliwie na święta, na radosne słowa. 
Bo samej mi brak słów na to co sama czuję. Tyle Mocy od Niego. Która przychodzi do nas od innych. 
A ile jest radości dzielenia się Nią! 

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Cierpliwości.

Czasem jest tak, że chcielibyśmy wszystko szybciej, łatwiej i przyjemniej.
Żeby już było po kryzysie. Żeby już były święta, a najlepiej wakacje. Żeby już mieć skończone studia, dobrą pracę, i własną rodzinę. Żeby mieć kupioną sukienkę i nie musieć biegać po sklepach, w poszukiwaniu. Żeby już buty z reklamacji wróciły.
Ale, ale.
Gdzie tu kolej rzeczy?
Dobrze, że wszystko idzie, jak idzie. Swoim tempem. Że można się trochę pozłościć, ale i zauważyć, że to dobry czas.
Trzeba go wykorzystać. Nawet chodzenie po sklepach. I czekanie w kolejce. A zwłaszcza naukę. Bo miło się uczyć na balkonie, gdy słońce. Bo dobrze się pracuje, gdy cisza w domu.

I Wielki Tydzień. Gdy pomimo wszystkich codziennych spraw, jeszcze bardziej uciekamy myślą do Niego.
Jak dobrze, że On jest przy nas w naszym codziennym krzątaniu się. I w wielkotygodniowym sprzątaniu i pieczeniu. Gdy chcielibyśmy wszystko zostawić i tylko przy nim trwać.

sobota, 16 kwietnia 2011

Na dobry początek.

Czasem niektórzy tłuką nam pewne rzeczy do głowy, a my nic nie rozumiemy. Jak małe dzieci. Albo zwyczajnie zapominamy. A potem nadchodzi wielkie rozczarowanie, gdy okazuje się, że nasze wyobrażenie było całkowicie urojone. I nie chcemy tego zrozumieć. Chcielibyśmy trwać w tej urojoności.
Dziękuję Wam za modlitwę, którą czułam, kiedy tylko się budziłam. Bez Was wielu rzeczy bym nie zrozumiała.
A tak oto tu jestem. I zaczynam. Bo każdy kryzys coś w nosi do naszego życia. I czasem warto zacząć raz jeszcze, od nowa.

Ostatnio, na ulicy często przeze mnie odwiedzanej, otworzono nową księgarnię. A właściwie świat albumów. Odważyłam się tam wstąpić wczoraj by ... poczuć się jak mała dziewczynka.
Z każdej półki zerkały na mnie piękne albumy, równiutko poukładane. W obcych językach i po polsku. Z pięknymi zdjęciami, obrazkami i małą ilością tekstu. O cenie nie do wyobrażenia.
Czas jakby się zatrzymał.
Będę tam wracać.
Zajmować jedno krzesełko i oglądać. Cieszyć moje oko choć przez chwilę.
Dobrze, że są takie miejsca, które nas cieszą. Zwłaszcza jeśli wydaje nam się, że nasze miasto znamy jak własną kieszeń.