poniedziałek, 28 października 2013

wyślij sobie maila.

Wysyłacie sobie czasem maila?
Z czymś do wydrukowania. Z linkiem do obejrzenia - na nielimitowanym transferze. Z artykułem do przeczytania w wolnej chwili. Z ładną piosenką. Z zadaniem do wykonania.

Ostatnio czas ucieka mi między palcami. Nie pomaga kalendarz googlowski, zapiski na brzegach notatek wykładowych, rachunkach, lkopertach. Mam zaległe listy, uczenie się, projekty, referaty, słówka, spotkania, spacery, myślenie o magisterce, spowiedź i nawadnianie organizmu. Mam zaczęte co najmniej trzy posty i żaden nie ujrzał światła dziennego.
Co mam na swoim miejscu i w odpowiedniej ilości? Wycieczki, basen, czytanie, modlitwę i ćwiczenia poranne.
A za dużo mam niezdrowego jedzenia, słodyczy, kawy, siedzenia przy Internecie, narzekania i olewania tego co ważne.
Boli mnie cały człowiek.
Chciałam dziś zacząć od nowa, ale nie wyszło. Jem budyń ekspresowy i myślę, że znów się mi nie udało.
Jutro już wtorek, czas się ogarnąć.
Może od listopada jakoś uda się poskładać pomimo czasu biegnącego na łeb, na szyję?
Napiszę sobie maila na jutro. Z postanowieniami co zmieniam. I będzie znów w okolicach właściwego miejsca.

wtorek, 15 października 2013

dyspozycyjność

Mam takie niemiłe ostatnio wrażenie. Że dzisiejszy świat wymaga od nas pełnej dyspozycyjności. Non stop. 24 godziny na dobę. 7 dni w tygodniu.
Jeżeli nie odpiszesz mi na maila w ciągu godziny, to straszna kicha.
Jeżeli mi nie odpiszesz na sms-a, którego wysłałam Ci w środku nocy, to jesteś kompletnym ignorantem.
Nie mówiąc o odbieraniu telefonów. Wszędzie. O każdej godzinie. Jak to, nie mogłaś odebrać?!?

I zupełnie nie wiem, z czego to wynika.
Czy zaczęło się od tego, że się uzależniliśmy i wymagamy od innych, żeby byli stale pod mailem i telefonem? Bo my mamy włączonego maila stale, w tle. Albo sprawdzamy go milion razy dziennie. I spoglądamy co chwila na telefon. Nie, nie, ja nie patrzę czy dostałam sms-a, ja sprawdzam godzinę.
A może to inni zaczęli od nas tego wymagać i stąd się wzięło nasze uzależnienie?
I fejs stale włączony. A może coś ciekawego się pojawi?

Smażę dziś powidła. To znaczy przypalam garnki.
Fejsa sprawdzam konkretnie. Teraz te piętnaście minut, a nie cały dzień w wersji tło. Na maile odpisuję kiedy odpisuję. Czasem szybko, a czasem wolno. Zależy jak ważne i co trzeba opisać. Nie przepraszam, że tyle to trwało. Nie tłumaczę się też z nieodpisanych sms-ów. Wyciszam telefon jak idę spać. Choć czasem niewyciszanie telefonu ratuje życie np. jak się wraca w nocy z imprezy i zapomni kluczy... :)

Popatrzcie na Waszą dostępność. Czy nie ogranicza Waszej wolności? To trudne do rozgraniczenia. Ale warto sobie poukładać takie sprawy.
Tak jak niepracowanie w niedzielę. Ale o tym innym razem.

wtorek, 8 października 2013

nim pochłonie mnie mrok

Mam czasem wrażenie, że co by się nie wydarzyło, będzie źle.
Nie, że u mnie. Tak ogólnie. Żeby nie powiedzieć: globalnie.
I chciałabym żeby u Was się wszystko poukładało. W jedną albo drugą stronę. Byle coś się zmieniło.
Choć wcale nie mam wrażenia, że wtedy będzie lepiej.
I mówię wtedy Panu Bogu:
Jeśli się nie wydarzy coś spektakularnego, pochłonie mnie mrok.
I próbuję dalej brnąć.
Czasem trochę pokrzyczę. To pomaga.
Bo mam wrażenie, że musi się coś stać żeby było znów dobrze. Żeby utrzymać się na powierzchni.
A mrok idzie i prawie depcze po piętach.
Trzymajcie się dzielnie. Wytrwale. I krzyczcie do Niego.
A ja dołożę do tego modlitwę. I może coś z tego wyjdzie.