poniedziałek, 28 lipca 2014

zejście stresu

Było. Ciężko.
Ale już po krzyku.
Schodzi stres.
I płaczę.
Leżę na podłodze.
I nic. Nie mogę.
Dziś dam sobie luzu, od jutra do roboty.
Jak dobrze, że ten koniec to początek. Czego? Zobaczymy.
I wreszcie ulga, że coś za mną.
Dostałam pochwałę za panowanie nad sobą, ale chyba było to bardzo subiektywne.
Pójdę już spać, bo bez sił jestem.
Nie wiem co dalej, zobaczy się.
Dobrze, że jesteście. Dzięki.

czwartek, 17 lipca 2014

nie mogę.

Nie mogę już.
tak zwyczajnie
po ludzku.
literki mi się mylą, łzy lecą i nie wiem co ze sobą zrobić.

samotność Wasza odbija się na mnie. już dosyć słuchania co zrobiliście i oczekiwania na oklaski.
radźcie sobie sami.

nie mogę i tyle.

wtorek, 8 lipca 2014

back home

Wróciłam do domu dziecięctwa mojego.
Wi-fi się samo podłącza. Mam masę resztek do zjedzenia. Czuję się tu całkiem jak u siebie, choć od dosyć długiego czasu nie mam tu swoich gratów. I poza tym ustaliłam mój, że mój dom gdzieś indziej jest.
Nie chce mi się sprzątać, i tak nie będzie po mojemu... no, może troszeczkę posprzątam ;)
Mam kota do głaskania, przytuania, czesania i karmienia. Dawno nikt się tak nie ucieszył na mój widok.
I ciasto mam dobre, ale to moje bardziej niż domowe.


A mgr? Gdzieś się ciągnie z tyłu. Jakoś mnie tak wyluzowało z tym deszczem wieczornym....
Wreszcie jest dobrze. Czuję że stres mnie bardzo zniszczył, jeszcze trochę, troszeczkę. Od jutra będzie tak samo.
Ale On czuwa i dzięki temu jest jak jest.