niedziela, 21 grudnia 2014

...do świętego Jacka!


To utwór na jutro. Tak, przeprowadzam się! Jeszcze nie całkiem, najpełniej, ale już mam bałagan w pokoju, pudełka pootwierane, dwie kupki - to co do domu na święta i to co do nowego mieszkania. A i tak pewnie część z tego zostanie zapomniana i we wtorek zaniosę rano ze sobą do pracy trochę gratów i będę je zbierać w nowym roku.
Jest i radość i trochę niepewności. Jutro się okaże jak to wszystko przebiegnie. Ale istotne: św. Jacek od przeprowadzek. A od szukania mieszkania - bł. Czesław.
Serio, serio - sprawdzone! :)

Od razu, na święta życzenia - bo potem mi to ucieknie, już widzę, że jak przyjadę do domu, to nieprędko podłączę się do sieci ;)
Obyście przeżyli święta jak najlepiej i mieli się dobrze w Nowym Roku! :)

wtorek, 16 grudnia 2014

tyle dobra!

Dziś dziwny to dzień mieliśmy naszym zespołem. Cisza, każdy po cichu sobie coś grzebie, tylko czasem ktoś przychodził podkraść ciastka z mojej puszki.
Dobrze mi tu, dobrze. Tak widzę po wczorajszej imprezie ile mnie tu dobra spotkało, ile wspaniałych ludzi! Jakże to piękne :)
Nadziwić się nie mogę, że tak to się wszystko poukładało. 
Zobaczymy co będzie dalej, tymczasem wiele wdzięczności w mym sercu rośnie. Za to co się ostatnio dzieje.
Miejcie się dobrze i Wy!

czwartek, 11 grudnia 2014

lądujemy?

Dziś szybko i bez składu, bo ostatnio bardzo intensywny czas tu mam.
Lądujemy! Na to wygląda.
Będzie gdzie mieszkać i gdzie spać i gdzie jeść. Będzie można mnie odwiedzać. Będę miała spokój. Za odpowiednią cenę. Odetchnę wieczorami.
Mój rozwój stojący w miejscu rusza, literatura jest i w ogóle spoko loko.
Mieszkam tu tu tu tu.
Pierwszy raz od dawna, dawna dawna. Nie, że byłam nieszczęśliwa, nie. Ale wreszcie jestem bardzo ucieszona i widzę, że będzie dobrze i że coś się ruszyło w kierunku lądowania i życia normalnego.
Umowa niebawem będzie podpisana. Ileż radości!
I adwent taki dziwny. O tym innym razem, śpijcie dobrze.

niedziela, 23 listopada 2014

Plany

Czasami mamy plany. Krótkie albo długofalowe. Czasem wydaje nam się że z czegoś rezygnujemy a i tak docieramy do celu planu A. 
Nie wiem czy mogę powiedzieć że mam jakieś plan. Albo że wybrałam ten drugi.
Teraz chyba chwilowo bez planu ale z założenia łapię cały zapał i wszystkie marzenia, które ostatnio ktoś mi podsunął.
I widzę że wokół jest dużo ludzi którzy mają jakieś plany i pomysły względem mnie. A jakie ma plany wobec nas On?  Nie wiemy. Więc może nic z tego co sobie panowie wymyślili nie wyjdzie.
Tymczasem. Stawiamy na rozwój. Naukowo-zawodowo-osobisty. Szukając przy okazji kąta z kuchnią do chwilowej stabilizacji.
Co z tego wyjdzie?  Zobaczymy :)

środa, 12 listopada 2014

jesienne tęsknoty.

tęsknię za warzywniakiem po drodze z pracy.
za staniem w kolejce na poczcie - po paczkę.
za kuchnią. jasną. przestrzenną. gdzie nie będę musiała się przytulać do patelni. gdzie zmieści mi się laptop na stole. ach, mój stole. zostawiony. wiadomo gdzie.
za pokojem - do leżenia, do czytania. bez jedzenia codziennego obiadu na łóżku.

trochę się boję tego co będzie. bo nie wiem. bo nie znam.
a przecież. czy może być to złe? chyba nie.
a na to chyba tylko wiersz z banałem po środku mi pozostaje. Szukajcie sobie sami - jutjub na pewno Was poratuje :P

niedziela, 2 listopada 2014

Trzeci miesiąc

Już leci trzeci miesiąc. A tydzień który?  Chyba dziewiąty. Przestałam liczyć. Nie że już nie mam sił, nie że się znudziłam czy też zgubiłam. Po prostu przestałam liczyć i już.
Znów jestem pomiędzy. Ani tu ani tam nie jestem u siebie. Czy to źle? 
Zmęczyły mnie ostatnie tygodnie nadgodzinowe,  oj zmęczyły.  Przywiązałam się do moich chłopców bardzo.
A pani w autobusie tak głośno i niemiło rozmawiała z panem po drugiej stronie. Aż zaczęłam wątpić w mężczyzn. A potem w nią. Dobrze że jutro poniedziałek,  oj dobrze.

sobota, 25 października 2014

sobota.

Zimna sobota. Zakupy, basen, gotowanie. Jak sobota. Książka zaczęta, myśli nie pozbierane.
Zimowy Wro. kazał mi w czapce chodzić, a właściwie to było spowodowane inspiracją szefa. W czapce! Oficjalnie lub nie, ale widać, że w czapce. O dziwo, jest cieplej. A ja tyle lat z gołą głową latałam!
Starzeję się?
Myśli o kuchni, o własnym mieszkaniu. Plany na jakieś ruchowe zajęcia - bo ileż można pracoholicznie siedzieć w firmie? Bez ruchu. Bez jedzenia. Byle zdążyć, bo goni czas.
Jest dobrze. Końcówka męczącego tygodnia.
Będzie dobrze. Następny tydzień i kolejny. I miesiąc ostatni też. A potem? Się zobaczy. Na razie cisza. I spokój.
Cieszę się, że tu trafiłam, oj cieszę.

czwartek, 9 października 2014

kryzys

W szóstym tygodniu nadszedł kryzys.
Nie wiem czemu, ale liczę. Ile już za mną? Ile przede mną? Ile nowego? Ile wytrwałam?
Ale jak długo można się świetnie bawić? Uśmiechać/chichrać (w zależności kto rozróżnia).
I dopadł mnie. Kryzys.
Nie był wyczekiwany. Ale wiedziałam, że kiedyś może przyjść. Dlaczego teraz? W szóstym tygodniu? Nie wiem.
I siedziałam gapiąc się w monitor i nie byłam w stanie pracować. Nie chciało mi się też rysować na tablicy - a to tradycja niemalże. Nie chciało mi się wstawać z łóżka. Było mi obojętne czy zjem obiad i czy odbiorę mój dyplom. Zapomniałam kupić biletu.
Fajnie się piszę w czasie przeszłym.
Ale mam dobrych ludzi wokół. I walczę. Coby przetrwać. Jeszcze trochę. Przecież fajnie jest, fantastycznie, no, przecież.


Mam takie obserwacje, że ostatnio wzrosło czytelnictwo moich wypocin. Naprawdę? Naprawdę mnie czytacie? Niesamowite! :)

wtorek, 23 września 2014

normalne uczucia

W czwartym tygodniu zaczęłam znów czuć.
Despresyjno jesienny wiatr. Tęsknota za tymi z którymi już nigdy nie będę - bo stracone i przegrane, nie ma co tęsknić i wracać. Tęsknota za tymi co w rodzinnym mieście. I za tymi, co dopiero poznani.
Przywiązałam się już tu. Mimo, że wcale ich nie znam. I wcale nie wiem co będę robić od grudnia.
Takie nie wiedzenie zmyla przeciwnika, człowiek zaczyna być nieczuły.
I nie ma smutku ani radości. Jest senność, głód i praca. Nuda. Serial za serialem. Jakoś do przodu.
Ale przecież nie o to chodzi. Żeby zleciało, byle do przodu, byle do świąt, byle do urlopu, byle do sierpnia.
Dobrze, że jest nadzieja na Niebo. Byłoby to całkiem bezsensu.

piątek, 5 września 2014

uff

po pierwszym tygodniu widzę. że pracowanie nie takie łatwe. że nawet jeśli mi płacą za myślenie, to jest to trudne.
czas odpocząć. i pozwiedzać.
pięknie jest we Wro, oj pięknie.
i w pracy - marzenie! fajno, ludziska też supcio. ale mega męcząco.
oh, dobrze, że jutro sobota.

czwartek, 21 sierpnia 2014

ryzyko?

Dzisiaj spedzam wieksza czesc dnia w autobusie. Postawilam na jedna karte, zaryzykowalam, wsiadlam w autobus i pojechalam przekonywac zeby mnie przygarneli na 3 miesiace. Nie wiedzialam jaki to bedzie pokoj, zero zdjec ani nic.
Pierwszy raz od bardzo dawna zastanawiam sie: co ja robie?!? I czy dobrze, czy to wlasciwy pomysl i rozwiazanie? Dowiemy sie w odpowiednim czasie. W kazdym razie zakwaterowalam sie, na to wyglada :)


post pisany jed z Kindla, polskiego busa i dlatgo brak polskich znakow ;)

sobota, 16 sierpnia 2014

dziwy. kajaki na ostatnie wakacje.

ktoś mi przyszykował zmiany.
i tak. jakoś się składam psychicznie. czy to ostatni raz? przecież kocham to co robię, a to, że potem jest ciężko... już nie budzę się z płaczem, więc powinno być dobrze. i chyba jest.
kajaki, czyli wakacje udane, najlepsze. kolana mnie bolą znów. od wody? od kajaka? od stresu?

a wszystko przez to, że się dostałam. na staż. choć już mi podziękowali. choć już sobie zaplanowałam wszystko inaczej. i co teraz?

próbuję ogarnąć co zabieram a co zostawiam w domu. i to którym? pielgrzymę muszę szybko zamknąć. spotkać się z ważnymi mi ludźmi.
już za Wami tęsknię, oj, mega.
ale przecież. mam telefon. mam Internet. nie wyjeżdżam nie wiadomo jak daleko. to o co tyle krzyku? :)

poniedziałek, 28 lipca 2014

zejście stresu

Było. Ciężko.
Ale już po krzyku.
Schodzi stres.
I płaczę.
Leżę na podłodze.
I nic. Nie mogę.
Dziś dam sobie luzu, od jutra do roboty.
Jak dobrze, że ten koniec to początek. Czego? Zobaczymy.
I wreszcie ulga, że coś za mną.
Dostałam pochwałę za panowanie nad sobą, ale chyba było to bardzo subiektywne.
Pójdę już spać, bo bez sił jestem.
Nie wiem co dalej, zobaczy się.
Dobrze, że jesteście. Dzięki.

czwartek, 17 lipca 2014

nie mogę.

Nie mogę już.
tak zwyczajnie
po ludzku.
literki mi się mylą, łzy lecą i nie wiem co ze sobą zrobić.

samotność Wasza odbija się na mnie. już dosyć słuchania co zrobiliście i oczekiwania na oklaski.
radźcie sobie sami.

nie mogę i tyle.

wtorek, 8 lipca 2014

back home

Wróciłam do domu dziecięctwa mojego.
Wi-fi się samo podłącza. Mam masę resztek do zjedzenia. Czuję się tu całkiem jak u siebie, choć od dosyć długiego czasu nie mam tu swoich gratów. I poza tym ustaliłam mój, że mój dom gdzieś indziej jest.
Nie chce mi się sprzątać, i tak nie będzie po mojemu... no, może troszeczkę posprzątam ;)
Mam kota do głaskania, przytuania, czesania i karmienia. Dawno nikt się tak nie ucieszył na mój widok.
I ciasto mam dobre, ale to moje bardziej niż domowe.


A mgr? Gdzieś się ciągnie z tyłu. Jakoś mnie tak wyluzowało z tym deszczem wieczornym....
Wreszcie jest dobrze. Czuję że stres mnie bardzo zniszczył, jeszcze trochę, troszeczkę. Od jutra będzie tak samo.
Ale On czuwa i dzięki temu jest jak jest.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

wszystko i nic

Tak czuję ostatnio się całkiem na końcu.
Na końcu świata i końcu myślenia.
Końcówka studiów.
Już nigdy sesji.
Już nigdy zakuwania po nocy.
Jeszcze jeden projekt zaległy. Oni mi a ja im.
Otwieram manufakturę cv-sów i listów motywacyjnych.
Ależ nie, szukać pracy będę od sierpnia.
Akurat.

Ruszyłam się o pięć, nie, sześć wykresów. Pół miesiąca zmarnowanego? Jeden certyfikat na pewno.

Takie życie.

Czasem ciężkie i depresyjne.
I dzwonimy po to żeby sobie poopowiadać o swojej depresji. Trochę mi wtedy lepiej.

I ludzie. To jest potencjał! O to tylko w życiu chodzi. O ludzi. O drugiego człowieka.

niedziela, 8 czerwca 2014

pracoholizm.

Na każdego przychodzi taki moment, kiedy odkrywa swoje słabości.
I tak jest przy tej chorobie. Wyszło że nęka mnie pracoholizm.

Zaszyłam się w ciszy, spokoju, traktor przejechał, kosiarką pan kosił całe wielkie pole, zboże rosło. Krowy się pasły, ale w tej wielkiej trawie ich nawet nie widać. Truskawki jak na drożdżach, jedzone prosto z krzaczka i energy drinki - to koszmar, ale tak się żyje w dzisiejszym świecie. Pocisnęłam na maksa. Z mgr, z pracą, z nauką, z telefonami. Byle do przodu. Bez zbędnego obijania się.
I padłam. Akurat mnie dopadła choroba, zwątpienie, bezsilność, zatkany nos i bolące gardło i nie wiem co jeszcze. Umierając myślałam, że się obijam i że jeszcze tyle rzeczy mam do zrobienia..
Oj, niedobrze. Pracoholizm nieleczony złe skutki na jakość życia ma.
Więc wchodzę w nowy tydzień chora, zmęczona i z listą pilnych spraw. Ale dziś, doczytam sobie książkę i pójdę wcześniej spać.

niedziela, 1 czerwca 2014

dobrze się sprzedać.

I przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka, że trzeba się dobrze sprzedać.
Zmienić profilowe na fejsie, bo skoro mam wszystko zablokowane, to niech na nim coś widać. Zrobić bilans swoich mocnych i słabych stron. Zapytać się siebie konkretnie: co chcę robić? czego oczekuję od mojej przyszłej pracy? jakie mam plany na przyszłość? Zastanowić się, co zmieniam w moim stylu bycia, w moich nawykach żywieniowych i ustawieniu cyklu dnia.
I nie może być tu "nie wiem" i wzruszenia ramionami. To nikogo nie wzruszy. Trzeba zrobić się konkretem i z charakterem. Teraz widzę na co pracowałam ostatnimi laty i czemu ostatnie miesiące były pełne zmian. Czas ruszyć do przodu, skoro już wiem co mnie ukształtowało, co jest dla mnie ważne i czego chcę. Nie ma tu po co się zatrzymywać.
Najbliższe miesiące będą...trudne. Biorę duży rozpęd jeśli chodzi o moją magisterkę, zamierzam lądować za cztery tygodnie. Czy mi się uda? Zobaczymy. A przy okazji napiszę sobie kilka CVsów i listów iście motywacyjnych. Czas znaleźć swoje miejsce w tym świecie.

W Dniu Dziecka życzę Wam również zapału do wchodzenia w Dorosłość :)

poniedziałek, 26 maja 2014

ciepło, ciepło, coraz cieplej...

Zrobiło się ciepło. Więc ostatnimi czasy ciężko mi cokolwiek zrobić. Ale tak sobie przypomniałam zabawę w ciepło-zimno. I tu jest ciepło, ciepło coraz cieplej i zaraz będzie cel- obrona! A moja mgr? Sama się nie napisze!
Więc z ciężkim sercem, ciężką głową i gorącem wszechobecnym - do roboty!
I jeszcze wygląda, że nie będzie zimowej olimpiady u nas, uff, ale to znaczy, że zimniej nie będzie ;)
Miejcie się dobrze, mam nadzieję, że Wam idzie lepiej. Sprawniej. Efektywniej.

wtorek, 13 maja 2014

jak gdyby.

Zaczęło padać, jak gdyby już nigdy nie miało przestać. Z perspektywą nie wiadomo jak długą. Prognozy kiepskie. Ja nic nie czułam, może jutro zacznę.
Będzie dobry czas na pisanie mgr, może się posunę o jakieś 2-3 strony. Oby do przodu.
Jedna decyzja przesunięta na jutro. Oczka alergiczne, od jutra zacznę coś łykać.
Rower miejski uruchomiony, fajna rzecz.
I gna się do przodu. Jakby tylko pęd mógł uratować.....

Dobranoc, śpijcie dobrze, chociaż i Wy.

niedziela, 4 maja 2014

i po długim majowym weekendzie

Maj przywitał mnie kwieciem. Jabłonki kwitnęły. Tulipany za oknem też. Nie moim. Ale cudowne.
Posiedziałam moment w krainie dzieciństwa. Dosłownie pięć minut.
Nie naładowałam akumulatorów.
Ruszyłam się co nieco z zadaniem domowym i moją mgr. Wyplewiłam grządki.
Nic nie przemyślałam.
Nadal walczę żeby rano się zwlec z łóżka.
Może trochę odespałam.

I jakoś to tak leci, na łeb, na szyję. Nie ma czasu żeby odetchnąć, znów będę latać z laptopem cały dzień, bez obiadów, byle zdążyć. Ostatnio zapomniałam o rowerze, na szczęście O. mi przypomniała, więc od jutra znów będę wszędzie szybciej.
Powoli układam sobie co mam kiedy zrobić, piszę CVsy i aplikuję gdzie się da - ciągle w zawodzie. Mój kalendarz trochę przeraża - do końca czerwca mniej więcej. Ale to już blisko... :)

Trochę sobie marzę, a tym co będzie kiedyś, o takim domu otwartym na wszystkich i o czytaniu książki wieczorem. I żeby miał mi kto światło zgasić jak zasnę nad czwartym zdaniem po całym dniu pracy....

Za trzy miesiące i tydzień zrobię sobie wakacje. Takie żeby wyjechać i odetchnąć. A tymczasem znów nurkuję w codzienny pęd. Trzymajcie się dzielnie!

czwartek, 24 kwietnia 2014

końcem kwietnia

Mój ukochany bez zakwitł przedwcześnie. Naniosłam go do kuchni i czuję każdą cząstką mojego jestestwa. I jakoś się tak ogarniam, bo ostatnio było mocno depresyjnie. Absurdalne połączenie Radości, dobrych rzeczy i miłych ludzi z dramatycznym nieogarnięciem życiowo-uczuciowym. Nie umiem tego określić.
Ale jest nieźle.
Robię porządki w ludziach, już czas poukładać niektóre rzeczy.
Próbuję ułożyć sobie plan na przyszłość, choć częściowo. Z kilkoma opcjami, ale jednak żeby na dwa miesiące wcześniej wiedzieć przez które okno będę patrzeć.
Piszę zaległe listy i maile.
Udało mi się ułożyć 2048 w popularnej ostatnio grze.
Nie mam czasu na czytanie zaległych postów na moich ulubionych blogach.
Próbuję siedzieć co dzień przy magisterce. Dziś już nie wyjdzie. Ale jutro dopiszę znów zdanie. A może trzy.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Minęły cienie i mroki nocy...

Hurra! Wreszcie mogę to śpiewać! Z mega długim Alleluja!!!!

Jezus Chrystus prawdziwie zmartwychwstał. Za mnie i za Ciebie.
Cieszmy się i radujmy, najbardziej jak potrafimy. Bo jest czym.

Miejcie dobre święta!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

maj? kwiecień?

Już się pogubiłam w tej pogodzie!
W ciągu ostatniego dnia mnie zlało do suchej nitki razy dwa. Za pierwszym razem był to wiosenny deszcz, a właściwie deszczowa ulewa. Złapała mnie nad Wisłą i uratowała przed chmarą much. Było ciepło i chciało mi się śpiewać.
A dziś złapała mnie burza majowa co najmniej albo czerwcowa. Ale z gradem. Myślałam, że wrócę do domu z podbitym okiem i przymarzniętymi stopami do balerin. Ale dzielnie doszłam brodząc po kostki w tej brei. Może nie będę chora.
I tak widzę, że po Lublinie nie mogę się ogarnąć, że ciężko wrócić do formy, normy. A tu praca, mgr, studia, ukochany mój program, zadania, niedokończone rozmowy, korki, pieczenie mazurków, sprzątanie no i modły.
Ach, uwielbiam ten Wielki Tydzień. Że miesza się sacrum z profanum i że to co codzienne staje się modlitwą i przeżywaniem. Inaczej szło by zwariować. Więc w tym roku aż do piątku robię codzienności. A zarazem na drugą zmianę w kuchni. I w nocy zapach spodów mazurkowych tak kojarzący mi się usilnie z tym co przed dwoma laty....
I jakoś tak mam wrażenie, że część moich spraw nigdy nie pozamykam, że to że święta nie znaczy że trzeba na siłę coś od nowa i z poważnymi rozmowami...

Przeżyjcie ten czas jak najlepiej!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

uff.

..wreszcie mam czas spokojny. Coś tam mi nie działa program, który napisałam, ale co tam... Obiadu nie chce mi się robić ani jeść.. czytam sobie książkę... obijam się...
Czekam na robotę, która miała być w piątek. I pożytkuję ten czas na naukę, tego co potem będzie trzeba ogarnąć i zdać. Nie powiem żebym to rozumiała i ciężko mi idzie. Ale powoli, powoli do przodu, ważne że coś robię.
Mój kalendarz ma weekendy zapchane do połowy czerwca. Przerażające. Więc obijam się troszeczkę, póki mogę. Jeszcze dziś za mgr się nie wezmę, ale może w środę... no, może.. czemu nie? :)
I cieszę się, że pomimo tego zapchanego kalendarza czasem mi wskoczą jakieś niespodziewane dziury.
Czas pomyśleć o różnych życiowych sprawach, poukładać sobie częściowo życie, pomyśleć kto ważny, a kto nie i co ze sobą robię dalej. To akurat na te zbliżające się święta.

Miejcie dobry tydzień ten. A następny jeszcze lepszy, przeżyjcie dobrze te święta, to ważne.
A ja na palmową będę...w Lublinie! Cieszę się na to niesamowicie! :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Luksus.

Czy odpoczynek może być luksusem?
Czy chodzenie może być luksusem?
Bo, że ładna kuchnia i piekarnik elektryczny tak, to wiem.

Ostatni tydzień był naprawdę ciężki. I uświadomił mi bardzo dużo rzeczy. Jestem teraz w trakcie czekania na ustosunkowanie mojej decyzji już dawno podjętej. Nie lubię podejmować współzależnych decyzji. Omodliłam ją, przemyślałam, podjęłam. I czekam, bo jest jeden punkt który rzuci na nią światło: tak lub nie. I wiem, że co ma być to będzie. A jednak, trochę się obawiam tego co ma być. Tak czy siak, będzie to moim planem, tak zrobię żeby było.
Odpoczywanie może być luksusem. Bo gdy nie mam sił żeby przeczytać książkę ani obejrzeć film... taki był ten tydzień...
Chodzenie może być luksusem. Ostatnio też to odkryłam. Mega. Że mamy takie świetne środki rehabilitacyjno-wspomagające. Ktoś kto to wymyślił... powinien być uwielbiany. Przez każdego. Kto wie, kiedy przydarzy nam się kontuzja...
I kogoś, kto wynalazł żelowe plastry i poduszeczki do butów też uwielbiam. A może to był cały zespół za to odpowiedzialny?...

Mam nadzieję, że wiosna dobrze na Was wpływa i nie robi Wam mega zamieszania w głowach ;)

sobota, 22 marca 2014

a Ty? czy odpoczywasz?

Nasunęło mi się to pytanie. Gdy już przysypiałam, nie wiedziałam co się dzieje, a miałam milion rzeczy do ogarnięcia.
Więc. Zadaję je i Ci. Czy odpoczywasz? Czy też jak oglądasz filmik na youtubie, to zdaje Ci się że tracisz czas?
Ostatnio u mnie dużo i mocno. Po pierwsze weekend we Wro. Powiedziałabym, że weekend skupienia, wyciszenia. A jednak, nie. Jednak szaleństwa, rozpierającej Radości i Miłości i nie wiem czego. Od tygodnia jestem nieogarnięta.
Po drugie. Wszechobecne... lato? Bo chyba nie wiosna... czas na bieganie z gołymi nogami. I wreszcie mogę chodzić w moich cudnych butach (cudnie też haratają pięty). I wreszcie nie marzną mi ręce gdy wracam późnym wieczorem na rowerze. Też się cieszycie ze słonka? Niebawem będziemy narzekać na upały pewnie :)
Po trzecie moja mgr. Jedna wielka niewiadoma, odkrycia naukowe, brak wyobraźni i robienie masy solnej w środku nocy, bo sklepy z plasteliną zamknięte.
I studiowalne okrywanie przycisków oraz motetów i madrygałów.
I to wszystko na szybko i bez czasu na głębsze przemyślenia. I dziś też mądre rzeczy ogarniam. Dobrze chociaż, że w domu i z wystarczającym wyspaniem.

piątek, 14 marca 2014

biegiem. łowcy odpustów.

Ostatnio odkryłam. Że biegnę. Wszędzie. I że nawet jak już stanę, to nie mam sił.
Czy to pełnia życia? Chyba nie, chyba pracoholizm. A może za dużo wszystkiego.
Siadam do mgr i mam pustkę w głowie, nie mogę nic zrobić. Totalnie.
Żyję sobie na takim niedospaniu, trochę zaciśnięciu zębów i złości. Ale nic  z tego nie wynika.

Chciałam kiedyś być łowcą burz. Biegać z aparatem i uwieczniać żywioł. Ameryka daleko. Tutaj też by można. Ale mam nadto życiowych atrakcji.
Za to. Można by zostać łowcą odpustów. Ktoś mi to kiedyś podsunął. Ale jakoś tak to nie przemawiało do mnie...
Po co? Dlaczego?
Po krótce - za tych, co w Czyśćcu, co Kościołem Cierpiącym (Oczyszczającym się) są. To taka winda do nieba. Odpust zupełny.
A tak łatwo go uzyskać. Wystarczy być w łasce uświęcającej, pójść na Mszę Św., pomodlić się w intencjach Ojca Świętego (nie, że za niego, a w tych intencjach, które wyznaczył na dany miesiąc) i spełnić jeden z długaśnej listy warunków.
Na najbliższy wielkopostny czas - Droga Krzyżowa. Półgodzinna Adoracja, czytanie Pisma Świętego przez pół godziny. Nawiedzenie Katedry Wawelskiej od 27. marca  2014 do końca roku 2014 (z powodu 650. rocznicy konsekracji katedry). Przecież to takie zwyczajne, codzienne. Czasem się zdarzy taka kombinacja. A tu dodać do tego modlitwę w intencjach Papieża i bach! Jeden Odpust Zupełny dla kogoś. Ekstra, nie?
Po pełną listę warunków odpustów odsyłam tu.

I biegnę dalej. Powoli układając sobie co nieco w głowie. Za kilka godzin Wrocław! Już nie mogę się doczekać :)

niedziela, 9 marca 2014

do Ciebie piękna! plus krótka recenzja.

Piękna!
ja ze spóźnionymi życzeniami. Z soboty. Czy wiesz, że jesteś piękna?
Ostatnio tak o tym myślałam. Ile z nas ma z tym problem. A zrodziło mi się to po teledysku do najlepszej popowej piosenki tego roku. Bo ileż Shakira ma lat? I jakże ona tam wygląda! I zrodziła mi się taka niepewność we mnie... Bo jakże to tak... Ja wiem, że jestem młoda, i że jeszcze trochę mi zostanie... ale nigdy tak nie wyglądałam i nie będę tak wyglądać.
Więc. Z okazji wczorajszego Dnia Kobiet, uświadomcie sobie proszę, że Wasze zdjęcia też możnaby tak poprzerabiać. Tylko czy będziemy wtedy piękne? Przecież nie to jest pięknem! Nie plastikowe lalki Barbie.
Mamo, dziękuję Ci, że nigdy mi takiej lalki nie kupiłaś. Nie mam talii osy i fantastycznej blond fryzury. I jestem piękna.


Dwa. Recenzja. Polecam Her. Dawno mi ktoś opowiadał początek, potem słyszałam krótką recenzję i po wczorajszym chwaleniu postanowiłam obejrzeć.
Zrecenzuję krótko.
Mocne, dobre i na temat.
Relacje, miłość, samotność.
Przeraziło mnie. Że z emocjami tak jest. Ale jest. I często się sami nie rozumiemy. A co znaczymy dla drugiej strony? Czasami jesteśmy strasznymi egoistami. I czasami jest za późno żeby przepraszać.

środa, 5 marca 2014

rozkminy na środę popielcową.

Środa popielcowa przyniosła mi dziwy.
Chciałabym umieć to opisać, ale nie umiem.
Trafiłam na mądrego. Powiedział mi dwa słowa. Pomogły. Trzymały mnie cały dzień. Ciągle je sobie powtarzam i łapię się czego bądź, byle stać, byle do przodu, tylko nie w dół!
I nie wiem co będzie. I trochę się boję. Decyzji, która podjęta. Być musi, inaczej się nie da.
I wiem jedno. On kocha bez zależności, bezwarunkowo. Nie muszę się tu starać, ani bać, że może nie, że to nie to. Nikt inny mi tego nie da. Tylko On Jeden Jedyny za mnie umarł.
Dobrze, że Wielki Post. Dobrze że znów.

środa, 19 lutego 2014

się porobiło.

Tęsknota.
Z Ukrainą. To raz. I płacz tu niewiele zda, ale jakąś słabość miałam, że już nic nie mogę zrobić. Nawet sił się modlić nie ma.
Za tymi co w Anglii. Co Wam się porobiło? Że wszyscy na raz? I zostałam sama. I zostało mi samotne siedzenie. Nad mgr nieszczęsną. Z moimi smutkami. Z pustym mieszkaniem. Z niedopitym winem. Dziwy. Nie myślałam, że będę tęsknić, oj, nie.
Mam ograniczoną wyobraźnię. Ale walczę. Dzielnie.
Jakoś to będzie.

środa, 12 lutego 2014

na smutki

Mam taki film, który gości u mnie średnio raz w roku, w okolicach lutego. Ładuje akumulatory.
Zwykle oglądam go gdy już nie mam sił, gdy ciemno za oknem, deprecha i ból istnienia.
Pomaga przetrwać jeszcze trochę, że przecież nic się nie dzieje, pomaga zaakceptować to co jest i daje nadzieję.
Pamiętam jak dziś tą sobotę kiedy oglądaliśmy go pierwszy raz. I M. której już z nami nie ma, a która tak mnie usadawiała, żebym mogła wytrzymać z moimi nogami. Znów mnie boli, ale nie tak jak wtedy. Ile to już lat? Siedem. Od siedmiu lat karmię się tym samym obrazem. W tym roku to już będą 3 lata od kiedy moje wspomnienia tamtej soboty nabrały jeszcze jednego znaczenia.
Wciąż walczę o każdy krok i czasem mam wrażenie że zaraz przegram tę walkę. Wtedy sięgam po ten właśnie obraz. Dopiero wtedy widzę, że było dobrze.

Na smutki dobry jest film i muzyka, i gorące kakao, i rozmowa z przyjacielem. Dużo jest przydatnych rzeczy na takie dni. Trzeba dobrze wybrać, zająć głowę czymś innym i nie rozpamiętywać.

Dobrze że jesteście! Miło było Was dziś spotkać w południe. Bardzo mnie to podniosło na duchu.
Jutro też jest dzień. I pojutrze też. I kiedyś wyjdzie słonko. Może to odwróci pogodę na taką nie w kość. :)

czwartek, 6 lutego 2014

o stracie.

Dziś ciężko i trudno, ale z bagażem dla Was.
W sobotę byłam na choreoterapii i dobrze, bo bym nie dotrwała. Nigdy nie wiemy co nas zwali z nóg. Czasem to człowiek, niekoniecznie umarły, czasem głupia rzecz a nawet nie udany obiad. I wszystko idzie w rozsypkę.
Więc będzie o przeżywaniu straty. Trochę po mojemu, a trochę po Alicji, na podstawie tego, co mówiła we wstępie sobotnim. Trochę z notatek, a trochę z autopsji i tego tygodnia.

Że każda strata, niezależnie czy duża, czy mała, ma swoje etapy. I ich znajomość znacznie ułatwia bycie samym sobą. I tak, można przeżywać kilka strat równocześnie i z każdą z nich być na różnym etapie.

1. Szok. Czasami trwa chwilę, a czasami ciągnie się. Latami.
2. Powolne akceptowanie sytuacji, oswajanie z nią. To taki moment, kiedy już chce się płakać, ale ciągle się nie da.
3. Przeżywanie bólu. Tu dużo sprzecznych myśli, złości, płaczu. Czasem uciekanie w wir zajęć, a ugotuję obiad, a posprzątam, a nauczę się na egzamin. A czasem nic się nie da i choć wszyscy mówią zrób coś ze sobą, zajmij się czymś, to jeszcze nie czas. Ten etap czasem bywa długi. Pamiętam mazanie tablicy przez cały tydzień, mimo tego, że ja tak tego nienawidziłam, tylko po to, żeby się nie zastanawiać, żeby nie myśleć i żeby nie płakać. Czas ruszyć dalej.
4. Wracanie do rzeczywistości, powolne radzenie sobie, zastanawianie się jak sobie teraz poradzić, co dalej zrobić. Na tym etapie bardzo potrzebne jest wsparcie innych. Tutaj oczywiście pojawia się pytanie, czy opieranie się na innych nie jest zwalaniem na nich zbyt dużego bagażu, albo zbytnim przywiązywaniem się. Może najlepiej zawierzyć Panu Bogu i u Niego wsparcia szukać. Ale pewnie wszyscy zgodnie uważamy, że realne ramię, które przytuli jest bardzo dobrym wsparciem. :) A. I jeszcze zagrożenie: uciekanie w postawę bezradną, że nie dam rady, że nie mogę. Więc dobrze, gdy jest ktoś z boku i zwróci na to uwagę. (Nie mylmy z panikarstwem i brakiem wiary w siebie.)
5. Odnalezienie na nowo sensu i radości życia. O dziwo, możliwe.

Nie życzę Wam żadnej straty, ale są one nieuniknione. I czasem spadają tak nagle, z telefonem po 22. I on dzwoni i Ty już wiesz, że coś się stało, nie musisz odbierać. Aczkolwiek się pomyliłam tym razem. Uff, więc dużo wdzięczności, świętujemy 93! :)

Więc z tą stratą to jest tak, że trzeba ją przetrwać. Dzielnie. Bądźcie dzielni i Wy.


poniedziałek, 3 lutego 2014

"prowadź swój pług (..)"

Ostatnie trzy tygodnie dosadnie pokazują prowadzenie swojego pługa, może nie przez kości umarłych, ale przez milion rzeczy rozpraszających, zwątpień, natłoku myśli i stresów.
Kulminacją był dzisiejszy sen, a jakże pielgrzymkowy.
Nie wiem czy to przesilenie zimowe (zima? naprawdę jest zima, nie wiosna?) czy sesja czy jeszcze coś innego. Ciężko jest myśleć, ciężko spać i ciężko jeść. Jeszcze trochę i odpocznę. Na pewno? Czu umiem to jeszcze robić? Odpoczywać? Czy tylko ciągle w biegu, wstać, nauczyć się zdać, kilka spotkań, modlitwa, jedzenie, książka do poduszki i zasypianie przy pierwszej stronie.
Marzy mi się powrót do domu, gdzie ktoś czeka. Żaby mi gasił światło jak zasnę nad książką, żeby było do kogo powiedzieć ciężki dziś dzień. Nie miałabym pewnie siły żeby to powiedzieć, a tym bardziej wydusić, dobrze, że jesteś.
Zmieniłam ostatnio hasło do maila. Wieczorem. I rano go nie pamiętałam. Chyba naprawdę jest źle. W czwartek się wyśpię, już muszę. A magisterka może mi się przyśni... ale nie, że nie napisana, tylko jak zaprojektować to, co mam mieć już gotowe.
Gdzie w tym wszystkim sens? Sens tego biegnięcia, kręcenia się w kółko, zasypiania nad komputerem? Po co to wszystko robię? Nie mam sił się zastanowić.
Na razie staram się żeby nie było widać, że nie dosypiam, nie dojadam, nie mam sił. Kiedyś się nadzieję na ten mój pług....

poniedziałek, 20 stycznia 2014

pod parasolem

Zadziwia mnie ten styczeń.
Chęć chodzenia z gołymi nogami i parasol, bez którego nie wychodzi się z domu.
Bieganie po polu bez kurtki.
Zamęt i nieogarnianie. Tak, to sesja znów straszy. I nie tylko ona.
Kolejny rok w przód, dużo przede mną, a sporo już za. Dużo rozmyślań i mówienia.
I jedna ważna: nie zgadzam się. Na niewypełnianie testamentu. Po coś był napisany. Ostatnia wola. Święta wola. I co? Tak po prostu...zapomniana? Olana?
Miałyśmy kiedyś deal. Spalić i zapomnieć. Nikomu nie mówić. Da się to zrobić.
Nie chcę żeby dużo po mnie zostało. Co ma być spalone, oddam w dobre ręce, wiem które. Wiem, że nie zostanę zawiedziona. I nie będzie po mnie czytania nie wiadomo ilu tomów. Poza tymi gryzmołami tutaj.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

rozmyślania na Święto Trzech Króli

Siedzę na ganku przed domem i się wygrzewam. Prawie jak pół roku temu. Tylko wtedy różnił mnie ubiór.
I tak sobie myślę. Co Święto Objawienia Pańskiego ma do nas, do dzisiejszego świata.
A może by tak... Objawienie Ludzkości? Że nasze?
Bo my tacy zagmatwani.
Kilka punktów do przemyślenia na dziś:
1. Jakie są moje oczekiwania wobec innych? Jakie są moje oczekiwania wobec tych, którzy są najbliżej mnie? Jakie mam oczekiwania wobec samego siebie a jakie wobec świata?
Może warto je sprecyzować i nazwać?
2. Jakie są moje pragnienia? Co mi się marzy? Nie tylko takie małe i materialne.
3. Co zamierzam z tym wszystkim zrobić? Czy nie warto rozwijać swoich marzeń, dążyć do spełnienia celów? Korygować swojej ścieżki i być trochę bardziej dla innych niż dla siebie?

Tak mi się widzi, że Pan Jezus się Objawia nam nieustannie, a my nie widzimy. Ale Trzej Królowie mieli cel, mieli pragnienia i doszli. Nie zawahali się u Heroda. Doszli. Bierzmy z nich przykład.

Życzę Wam wiele sił w tym Roku. Wiele radości i samozaparcia. Znajdźcie właściwą drogę i miejcie się pięknie.

Ja tymczasem muszę się spakować i wrócić do życia, do pracy, do nauki, do smogu. Dobrze, że nie wracam sama.