niedziela, 10 maja 2015

może już czas...

A może już czas, powiedzieć sobie szczerze, że trzeba zamknąć to miejsce w sieci. Że nie ma czasu na realne życie towarzyskie i na dzielenie się tym co ważne wirtualnie.
Że Ten który był ważny i na pierwszym miejscu, zawsze na nim będzie. Bo w Nim mogę wszystko.
Że bzy znów kwitną, w tym mieście bardziej niż w mym rodzinnym.
Że może teraz się wszystko poukłada i gdzieś się zakotwiczę. No, przynajmniej na chwilę.
Że fajna ta rzeka i rower miejski nawet działa.
Że rachunki za telefon wysokie.
Że w piątek się marzy o tym żeby pójść spać, a nie na imprezę.
Że instynkt macierzyński się czasem odzywa.
Starość?

Wszystko się ułoży, ułoży się, bo w sumie to jestem szczęśliwa. Trochę zmęczona. Oj, tylko troszeczkę.

A architektom i akustykom polecam ja (i przy okazji jestem zachwycona!):


Dzięki za to, że jesteście!

poniedziałek, 9 marca 2015

Na dobranoc.

Na dobranoc winno opowiadać się ładne bajki. Więc nie będzie o tym co u mnie ostatnio trudne, o tym gonieniu do przodu (bo może tam będzie lepiej? ładniej? milej?) czy też ucieczce (w sumie nie wiadomo jak to się nazywa...).
U mnie ostatnio piękna wiosna. I kwitną ogródki wszystkie po drodze do pracy. Więc zachwytów jest niemało.

I dzieciaki taki cudowne spotykam. Idące do szkoły a ja do pracy. Śliczne są.
I spełniło się moje marzenie (a, spotkałam takiego jednego, co mi je pomógł spełnić). I poziom mojego mieszkania się podniósł, wszystko mam już poukładane w szufladkach i nawet kwiaty w wazonie są. I to jakim!
Dobrze że wróciłaś, 
kwiaty w wazonie 
znów oswojone 
cicho piją wooodę.

Tęsknię za Wami, no, czasem bardzo. Ale przecież wiadomo, że to już nie wróci, już nigdy nie będzie jak było. Podobno jak się ma męża, to już się nie myśli o tym żeby do innych dzwonić, bo ma się komu wygadać. Nie wiem. Ale widzę to po Was ostatnio. Nawet bardzo.

Dużo ostatnio sprzeczności we mnie i mało zdecydowania. Podobno widać. Ktoś taką postawił mi diagnozę niedawno.

Więc się zajęłam czymś pożytecznym z praktycznym. I witamy wiosnę. Jedni czekają na ArAca, a inni ciężko pracują żeby on powstał. A można też obie rzeczy na raz. Ale ileż to radości! 
I nowa płyta Lao Che już jest.
Więc dużo dobra ostatnio. Miejcie się dobrze i Wy!


niedziela, 15 lutego 2015

miasto spotkań

Ostatni tydzień był zaskakujący. Bolą mnie nogi okropnie, ale było warto z Wami wszystkimi z osobna zwiedzać po raz kolejny to samo miasto. Moje opowieści są coraz pełniejsze i coraz więcej miasta Wam pokazuje.
I coraz to nowych i dobrych ludzi więcej w mym życiu.
Wciąż mam niepoukładane. Nieprędko mi się poukłada. Nieprędko zrozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Może i nawet nigdy.
Trochę się z tym godzę, że nie do końca wiem, że nie do końca wszystko zaplanuje, że trzeba korzystać póki się da.
Odkrywam coraz to więcej rzeczy nad którymi muszę u siebie pracować, które muszę przemyśleć i przerobić. Ciężka to będzie praca, może nie warto przez to samemu przechodzić, może to głupi pomysł, ale dobrze że jest. Dużo sobie uświadamiam tu rzeczy i o sobie i o Was. To taki trochę czas rozliczeń.
I borderline. Więc siedzę i płaczę, że tu nie ma wyboru i nie pomogę. Bo nie pomogę, bo nie dam rady. Uświadomiłam sobie to przecież dawno i dawno do tego dorosłam, ale dopiero dziś to odkryłam, nazwałam po imieniu i znów płaczę za tym co było. Nie dało się przecież nic z tym zrobić, no nie dało i nic tu nie pomogę. Trzeba teraz przebaczyć w obie strony i wrzucić na luz.
Już zawsze będzie mi ciężko.
A może czas pójść po pomoc i nie przechodzić przez to samemu. Bo po co. Choć pewnie przerobić to trzeba. Ot, takie życie.
Piękne.
A ciastka wyjątkowo udane. I zachwyty były szczere, choć to też miejsce do przepracowania.
Dobrze, że będzie Wielki Post. Będzie chyba jednym z cięższych, ale prowadzi przecież do Zwycięstwa. Oj, czasem mi tak tęskno że aż smutno.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

na dobranoc.

Ostatnio trafiłam.
Przypomniała mi się lutnia na Wysokiej. Kominek. Małe marzenia i trochę większe smutki. Polonez o północy. I oni wszyscy wokół.
Dziś jestem daleko za tym, do przodu. Rozjechaliśmy się, daleko nam do siebie, trochę taką nostalgię poczułam. A mimo wszystko jest dobrze. Choć podobno gryzę i chodzę zła (nie, to nie jest złość, tylko mur), to widzę, że jest lepiej.
A królewna dziś pije wino i czyta o poprawce Waterhouse'a.
Może być pięknie. Niesamowite, że to może być wciągające i dające radość.
Własne lokum cieszy. A zwłaszcza, że nie muszę się z praniem obwieszczać. I że wracam bez tłumaczenia kiedy i dlaczego. I mam piekarnik! Oj, ile radości. Jest dobrze. Jest pięknie. Jest najlepiej jak było. Fajny to czas. Bo jeszcze mam wszystko dla siebie i nie muszę wstawać do dziecięcia nocą. Ani gotować obiadu dla głodnego mężczyzny. Tylko czasem moim chłopcom do pracy ciastka zaniosę, a co tam ;)

niedziela, 4 stycznia 2015

Dawno. Nic.

Dawno nic nie pisałam. Skończył się rok, zaczął kolejny.
U mnie zmiany, zmiany, zmiany.
Przede wszystkim nowe lokum. Wymarzone!
Dziękuję że się udało. Że miał kto mnie wspierać w wyborach, w przeprowadzce, w decyzjach.
Zeszły rok przyniósł mi ogromne mnóstwo zmian.
Takich małych, osobistych. Życiowych. Praca nad sobą częściowo udana :)
A i takich dużych. Bo praca. Bo nowe miasto. Bo nowi ludzie. Wszystko od nowa. Taka trochę życiowa szansa. Więc rok 2015 ogłaszam rokiem wykorzystywania szans życiowych. Wycisnę ile się da z tego co dostałam, a co tam.
Miejcie dobry ten rok!  Niech się Wam układa jak najlepiej.