wtorek, 26 marca 2013

jak nie odbić się od drzwi dziekanatu?

Stawiam sobie to pytanie wciąż i wciąż. Po raz pierwszy (i mam nadzieję, że ostatni) poruszę tę tak osobistą kwestię. Bo wstrząsnęło to mną dziś niezmiernie.
Ten. Dziekanat. Tak zwany. Że niby dziekan zarządził, że będzie zamknięty, bo skreślają studentów z list. A czy tenże zadecydował, że żyjemy w średniowieczu i nie umieszczamy o tym informacji na stronie www?
I zamykamy na klucz się (czyżby kawy nie dało się pić przy drzwiach otwartych? nie mówiąc o skreślaniu z list?). A, skreślcie mnie. A, co. Jeżeli tak utrudniacie donoszenie dokumentów, to mnie skreślcie. A, będę sobie co tydzień przychodzić i odbijać się od drzwi, a będę chodzić do kierownika dziekanatu i zrzędzić. Wszak mam prawo do lepszego traktowania. Ale, nie, nie cackajcie się ze mną. Jeżeli tak pilnie coś załatwiam, to jestem na pierwszym roku, nie ma po co mi ułatwiać życia. Po co? Zero litości dla przyszłości świata, żadnych ulg dla inżyniera.

Marzy mi się praca 8 godzin dziennie i popołudnia z Kindlem.

I ten Wielki Tydzień zaczynam cytując za M. Jestem tu trzeci tydzień z rzędu i nie będę więcej przychodzić, trudno, że jest zamknięte, proszę mi ten papier wystawić.
Jesteśmy teraz w Wielkim Tygodniu, nie odkładajmy tego na kiedyś indziej, przeżyjmy go jak najlepiej. Razem z absurdami życia codziennego, szkolnego, uczelnianego, pracowitego. Nieśmy nasze małe krzyże i dziękujmy Mu za Jego Miłość, która jest ciężka do zrozumienia i ogarnięcia, a która przez Śmierć i Zmartwychwstanie daje nam Nadzieję na Niebo.

Miejcie dobry Wielki Tydzień, przeżyjcie dobrze te Święta!

piątek, 15 marca 2013

drugie życie zimy

Przyszła i wcale mnie nie zdziwiła.
Zamroziła wszystko. Począwszy od emocji, uczuć i bóli a kończąc na wyczuciu czasu i zmęczeniu.
Ten śnieg, to taka pierzynka na szarość przedwczesnej wiosny, na pączki nierozwinięte i krokusy pod uczelnią. Niech śpią, jeszcze nie czas. A na co już czas?
Na dospanie. Trzeba by przedłużyć dobę do 36 godzin, a i tak by to na nic się nie zdało. Niewyspanie lubi atakować, gdy robi się wszystko na raz, gdy plan zajęć kosmicznie rozłożony, gdy projekt zaczęty i sprawozdanie nie skończone. I praca do domu noszona - niedobrze. Najlepiej w domu pracuje się w nocy. Ewentualnie nad rankiem przed wyjściem z łóżka i pierwszą kawą.
Usłyszałam wczoraj słowa nie mam życia i jakoś tak to do mnie przylgnęło.
Niebawem będzie wiosna, spodnie zastąpi się spódnicą i biegać się będzie z gołymi nogami. I rower wejdzie w użycie. Będzie wszystko bliżej, szybciej i mocniej. Nie pomoże to na niedospanie i mnogość roboty, ale wniesie jakąś radość do serca i może trochę roztopi to, co ostatnio pozamarzało.

środa, 6 marca 2013

student potrafi.

Student potrafi przemieszczać się w czasie zerowym (nierzeczywistym) pomiędzy budynkami.
Student potrafi jeść i pić nie otwierając ust, bo przecież może mieć wykłady non-stop od świtu do nocy (bez pomocy kroplówki).
Student potrafi chodzić na zajęcia, praktyki i dorabiać sobie aby się utrzymać. Oczywiście robi to od nocy do świtu, bo innego terminu nie ma.
Student potrafi ugotować kolację (bo późnym obiadem tego nazwać nie można) w dwadzieścia minut, bo po dłuższym czasie stania nad patelnią usypia.

Jestem studentem. Potrafię wszystko.

A, tak naprawdę, to nikt nie kazał mi tego wszystkiego robić na raz. I wykłady są nieobowiązkowe. Po cóż być nad-ambitnym? Po cóż się pchać w karierę? Może lepiej zakuwać i chodzić do W. na kawę przez resztę życia naukowego? Kto wie... Jedno jest pewne. Konkurencja ruszyła. Nie było startu, lecz zawody otwarte. Czas zabrać się do roboty!
Podziękowania dla K. za metodę zdobywania doświadczenia zawodowego. :)

piątek, 1 marca 2013

do jutra do zaraz.

Nie wiem jak to się dzieje, ale człowiekowi zawsze źle.
W zimie za mroźno, w lecie za ciepło.
Nowy wydział zły. A czy na starym było dobrze? Czy nie mówiło się, że na tym drugim jest lepiej?
I czemu mieszkam po tej stronie Wisły? Wcale nie lepiej. Ale gorzej też nie.
I człowiek się tak miota. Rzuca się, rzuca. To tu to tam.
I liczy. Ile godzin do jutra. Ile do wakacji. Ile do pierwszego.

Czekam na słońce. Na chodzenie z gołymi nogami. Ot, tak jakoś mi tego ostatnio potrzeba.