czwartek, 27 września 2012

małe rzeczy

Bywają małe rzeczy, które niezmiernie nas radują.
Uśmiech w przelocie na ulicy.
Zapomniany list z przed miesięcy.
Wschód słońca nad Wisłą.
Nowy talerzyk.

Trochę mam zamieszania ostatnio. Gubienia sensu i rzeczy. Średnich decyzji i zero deklaracji. Gdzie jestem i czy aby na pewno w dobrym miejscu?
I przeprowadzka.

Jak już wszystko się unormuje, złapię Internet i będę pisać może częściej.

poniedziałek, 17 września 2012

zdjęciowo.

Spotkałyśmy ich na szlaku.
Ci z lewej na Kasprowym. Wyjechali kolejką.
Ci z prawej w Dolinie Stawów Gąsienicowych. My schodziłyśmy z Karbu (wracając znad Czarnego Stawu Gąsienicowego), oni - z Kasprowego. Też wyjechali kolejką. Ale wcześniej spotkałyśmy ich w Kuźnicach przy potoku. I mieli buty górskie! I skarpetki ona miała pod kolor kolczyków i jego krawata. Piękni byli.

I wzięło mnie na oglądanie zdjęć ślubnych. Plenerowych. Ależ ich masa w Internecie! I tak patrzę i się zastanawiam skąd się bierze na to pieniądze?!?
A obrączki są niewyobrażalnie drogie.
A księża w parafii mówią bzdury. Aż nie można uwierzyć. Niestety nie wszyscy mają tyle rozwagi by to zauważyć. 
A jednak. Nie można iść do spowiedzi, czegoś zapomnieć i potem się z tego wyspowiadać za dwa tygodnie. Albo się przypomina młodym, że mają się wyspowiadać miesiąc przed ślubem i przed, albo się im daruje.
I nie ma czegoś takiego, że jak byście mieszkali razem, to moglibyście iść tylko raz, bo i tak nie dostalibyście rozgrzeszenia za pierwszym razem. Jak się grzeszy, to się grzeszy. Albo rozgrzeszamy albo nie - proste? Proste. Mieszkanie razem o niczym nie świadczy, oder? 
Nie o to chodzi w naszej wierze. Dlaczego to tak wypaczamy?
Strasznie mi z tego powodu smutno.
A tymczasem - niebawem ślub w rodzinie. Czas zacząć szukać butów.

piątek, 14 września 2012

zimny wrzesień

Dziś trafiło mi się na święto Podwyższenia Krzyża tłumaczone kazanie. I niestety odkryłam jak to się człowiekowi źle myśli, gdy mu się przerywa zdanie po zdaniu. I nie da się ani skupić na słuchaniu, ani na modlitwie. Bo może warto zastąpić czasem kazanie czymś innym.
I tak sobie myślę, że z Krzyżem niełatwa sprawa. Więc co tu będę pisać. 
A akurat spod Giewontu wróciłam. Tamtejszy krzyż wielki. W górze. I patrzy się na mnie. A ja na niego. I jedyne co pozostaje to kontemplacja.
I siedzenie w oknie ciągłe. 
I dziękowanie za tych co są i za tych co na naszej drodze ich spotykamy.

środa, 5 września 2012

tam.

Są takie miejsca, do których dobrze się wraca. Do których ciągnie i gdzie wiemy, że wystarczy moment aby naładować swoje akumulatory.
Są tacy ludzie, z którymi na pewno dobrze spędzimy czas. Odpoczniemy.
A czasem warto zaryzykować.
Pojechać w nowe miejsce. Z nowymi ludźmi.
A potem tęsknić do powrotu.
Więc moje miejsca wypoczynkowe wzbogaciły się o Korbielów. O ulicę Widokową nocą. O kaplicę, w której modli się dobrze. I o wychodzenie na szczyt podstępem.
Dziękuję, dobrze z Wami wypoczywać.

Tak sobie myślę z różnych perspektyw, że trzeba od czasu do czasu zmieniać środowisko. I ludzi wokół. Zwłaszcza gdy oni milkną, cichną i stają się być znudzeni (?). Nie wiem o co idzie. Widzę, że się zgubiliśmy. Nie wiem czy warto to odgrzebywać. Może czas zmienić wszystko wokół i iść do przodu?