Takie dni warto poświęcić na książkę. Albo dwie lub trzy.
Na pieczenie sernika.
Na szukanie tanich lotów. I planowanie odległych podróży.
Na naukę ciekawych rzeczy, albo i mniej ciekawych.
Ewentualnie na zakupy. Ale to tak bardzo ewentualnie.
I wbrew pozorom, mimo tego deszczu, myśli nie muszą być smutne. Dzisiejszy deszcz przyniósł zieleń za oknem z kuchni.
Więc czekam na bez. I na rabarbar. Oh, na rabarbar to ja czekam wielce.
A tymczasem zbliżają się moje ulubione święta. Gdy trzeba się ustosunkować. Czy jest to dla mnie ważne, czy nie. I można przebiec przez ten tydzień normalnie lub troszkę bardziej w zamyśleniu. I może to coś w nas zmienić, ale nie musi. I wszystko trzeba pogodzić ze zwykłym tygodniem. To daje wiele, jeśli oczywiście tylko będziemy chcieli zyskać.
Dobrej niedzieli jutro!