środa, 31 sierpnia 2011

List do samego siebie.

Ostatnio jakoś mi się przypomniało.
Że kiedyś napisałam do siebie list. Żeby go otworzyć za kilka lat. O ile dobrze pamiętam, to zadedykowałam go sobie "na po studiach", a więc mam trochę czasu. Aczkolwiek nie mogę go nigdzie znaleźć!

Pisaliście kiedyś do siebie taki list? Na "za rok", "po studiach", "po maturze"?
Trzeba tam napisać, co chciałoby się zmienić w swoim życiu. Czego więcej robić, z czym skończyć, jak rozbudować relacje z innymi, jak się rozwinąć. A potem zakleić uprzednio napisawszy datę kiedy należy go otworzyć. Przeżyć odpowiednią ilość lat, odszukać list i przeczytać. Czy się udało?

To nie mój pomysł, o nie. Ale polecany uczniom idącym do liceum (aczkolwiek nie w Polsce), którzy trzy lata później zdają egzamin dojrzałości. Fajnie otworzyć list po maturze. Jeszcze fajniej znaleźć go zapomnianego jakieś pół roku później :)

Polecam ten pomysł również wszystkim, którzy wyjeżdżają niedługo za granicę zdobywać nowe doświadczenia. I nie tylko. Może przed kolejnym rokiem szkolnym/akademickim, przed wrześniem 2011 warto napisać do siebie list?

Choruje mi się chwilowo i ciężko mi pisać. A jeszcze ciężej żegnać tych, co zaraz wyjeżdżają, albo już wyjechali. Ale o pożegnaniach napiszę innym razem.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Powroty.


Coś w nich takiego jest, że się je lubi.
Wraca się nocą, albo wczesnym rankiem, gdy jeszcze miasto jest (prawie) całkiem puste.
Dom jest ciemny i nie wywietrzony. A kwiatki czasem całkiem uschłe.
I wszystko wydaje się takie inne. Z tchnieniem nowości.
Bo wyremontowali kamienicę na sąsiedniej ulicy. Bo otworzyli nowy sklep. Bo ogłoszenia na słupie są aktualniejsze niż te sprzed kilku tygodni. Bo dobrze się wraca do własnego domu.

Lubię wracać.
A jeszcze bardziej lubię spotykać ludzi, którzy strasznie cieszą się z tego, że mnie widzą, że wróciłam. A ja się cieszę z nimi. Że mogę ich po raz kolejny zobaczyć. I nabieram sił na inne powroty.
Bo są też powroty do rzeczy, które lubiliśmy robić bardziej i mniej, ale kiedyś przestaliśmy. I chcemy do nich wrócić. Albo musimy. I są powroty do nauki i do tańca, do muzyki, do gimnastyki porannej, do pływania, do sprzątania, do gotowania, do czytania, do telefonu, do komputera i do wielu innych rzeczy. Czasami chwila wakacji bardzo się przydaje. To chyba najprzyjemniejsze w powrotach - to, co się wydarzyło chwilę wcześniej.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Co z tym dobrem?

Czasami spotyka nas tyle dobra, że nie wiemy co z nim zrobić, jak je ująć i jak wykorzystać.
A może po prostu wystarczy za nie Panu Bogu podziękować?
Podładować swoje akumulatory, bo kiedyś może być gorzej?
I zacząć się tym dobrem dzielić z innymi?
Przynajmniej uśmiechem.

Posyłam Wam największy uśmiech jaki się da. Na całe dwa tygodnie, kiedy odpoczywać będę od Internetu i telefonu oraz innych dóbr tego świata. Coś mi się widzi, że będzie to niesamowita przygoda. :)

wtorek, 9 sierpnia 2011

Dzieciaki na Jasnej.

Przeżyłam niesamowite doświadczenie. I nie chodzi tu o samo pielgrzymowanie na Jasną, o kwaterowanie, o ten trud i niewyspanie. Chodzi tym razem o dzieciaki.
Ileż one siły mają! Ile chęci! Ile wiary!
Nie przeszkadza im szkoła, ani brak wody. Nie marudzą, że mają daleko na kwaterę.
Uśmiechają się do każdego. Biorą za rękę. I idą. Prowadząc swojego rodzica. Opiekują się tym dorosłym, który myśli, że to on jest opiekunem.
I tak naprawdę, to powinniśmy się na nich wzorować na drodze do Pana Boga.
Bo co za różnica czy będę spać w szkole, na podłodze w kościele czy u kogoś w domu? Przecież On i tak jest ze mną. Cokolwiek by nie było. Jakkolwiek by mnie nie potraktowali ludzie na drodze mojego życia. Myślę, że warto Mu polecać ludzi, których spotykamy. Tych z uśmiechem, i bez niego, z problemami, i z otwartymi drzwiami na pielgrzymów.
A tego wszystkiego bym sobie nie uświadomiła, gdybym nie poszła z dzieciakami na Jasną.
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali w tej ciężkiej drodze. Bez Was nigdy bym nie dała rady.

wtorek, 2 sierpnia 2011

jesień?

Zastanawia mnie, czy to już jesień?
Ciągle takie chmury i deszcz, deszcz i chmury. Depresji można dostać.
Czy to już listopad?

Odbyłam ostatnio kilka ciekawych wymian zdań. Prowadzących do ciągu myśli, zastanowienia się nad sobą i innymi oraz różnych wniosków. Także nie mogę trochę się wyplątać z tego co myślę, a jednocześnie wydaje mi się, że już wszystko co miałam powiedzieć, komuś powiedziałam i nie ma potrzeby pisać tego raz jeszcze. 
Ale ogólnie doszłam do tego, co zawsze, że szczęście jest w nas i nie dojdziemy do niego nigdy, jeśli go w sobie nie odkryjemy, czyż nie?
Więc do roboty! Odkrywać szczęście w sobie! Właśnie teraz. Gdy pogoda taka jak jest i wydaje nam się że będzie tylko gorzej. Co tam gorzej! Przecież to zależy od nas. Od naszego punktu spojrzenia na wszystko co wokół. Bardzo łatwo kreować świat wokół siebie. I nie przejmujcie się przypadkiem, że wyjdziecie na szaleńców, co tam! 

A tymczasem chodźmy na Jasną! Chodźmy! :)