A szczególnie ten wiersz:
Boję się Twojej miłości
Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
ja mrówka przed niedźwiedziem
(jak nóż do rozcinania kartek)
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej
Właśnie z tą wstawką o nożu do rozcinania kartek. I tak mi trochę tęskno za tymi czasami. Za Wami? Za Nim? Nie wiem sama. Ale tylko troszeczkę. Bo to, co teraz jest, jest równie dobre. I tak naprawdę wszystko to, co było, daje tylko siłę na teraz.
I jeszcze to mi chodzi po głowie. Wiersz z banałem po środku. Dla odmiany w wersji śpiewanej. Chociaż oba mi się śpiewają.
Moja tęsknota dobiega końca. Zagryzam ją włoską kiełbasą i czekam na obiecane ciastka czekoladowe - niesamowicie dobre. Za dziesięć dni wszystko wywróci się do góry nogami. I nic nie będzie jak dawniej. A Liska dziś daje dobry pomysł na osłodę stresów egzaminacyjnych :) To znaczy ja to podciągnęłam pod sesję, nie ona.