piątek, 30 września 2011

zaskoczenia.

Czasami spotykają nas takie zaskoczenia w naszym ziemskim życiu, że nawet ciężko o nich mówić, nie mówiąc o pisaniu. I wszystko wywala się do góry nogami.
Oczywiście, że są zaskoczenia pozytywne i te mniej, żeby nie powiedzieć że tragiczne. Ale każde z nich dużo zmienia. I chyba najlepiej gdy zdarzają się dwa na raz. I zderzają się w swoim pozytywiźmie i tragiczności. Człowiek wychodzi na zero. Co prawda z burzą myśli w głowie, ale mimo wszystko jakoś jeszcze się trzyma.

Chciałam Wam dziś opisać historyjkę, choć pewnie większość z Was już ją słyszała.
Poszłam na spacer, taki jesienny, na kasztanów zbieranie i patrzenie na liście spadające z drzew. Pod kasztanowcem natrafiłam na... sztuczną szczękę. Nie bardzo wiedziałam co z nią zrobić. Zachować na starość? Oddać do punktu rzeczy zagubionych? Poszłam tam następnego dnia, ale trochę się bałam grzebać w liściach. W każdym razie nie było sztucznej szczęki na wierzchu. Mama cichą nadzieję że trafiła do staruszka - właściciela. :)

niedziela, 25 września 2011

gdzie jesteś?

Jak łatwo zgubić Pana Boga. Idzie się z Nim, a zaraz się Go nie widzi. I potem się szuka i szuka, i szuka.
To tak jak z małym dzieckiem, które dostanie zabawkę i świata nie widzi poza nim. Jego rączka puści na chwilę dłoń matki na peronie metra, a potem gubi się w tłumie. Mamo, gdzie jesteś! Panie Boże gdzie jesteś?!? Przecież wiem, że jesteś. I że gdzieś tu, zaraz, obok. Bo przecież przed chwilą Cię widziałem/am.

Jak dobrze, że na naszej drodze do Pana Boga nie jesteśmy sami. Że możemy go spotkać w drugim człowieku. Że ktoś może nas nakierować. Sami nigdzie byśmy nie doszli. Zbłądzili i zagubili się na peronie metra. 

Jak dobrze, że On nad nami czuwa. Nawet gdy Go nie widzimy i nie doświadczamy Go jakoś bardziej namacalnie. I gdy staniemy na ławce, żeby znaleźć naszą mamę, ona nas zobaczy. A On tak samo nas znajdzie. Jakie to szczęście.

czwartek, 22 września 2011

Jesień!

Przyszła. Chciałoby się, żeby była złota (i polska). A na razie te chmury, to tylko z jesienną deprechą mi się kojarzą.
Ale kasztany już na Plantach. I dzieciaki i starsze panie się nad nimi pochylające.
I owce na Błoniach. Ale one średnio są jesienne. Takie ni z gruchy ni z pietruchy. Ale niech się pasą. A, co!
Tęsknota za tymi co pojechali. Ale przecież wrócą.
No i tak jakoś. Jesiennie mi. Ale jesień smutna być nie musi, więc nie wiem co.

niedziela, 18 września 2011

Było.

Bo było fajosko.
Was spotkać.
Pogadać.
Pośmiać się.
Pójść w góry.
Pooglądać filmy
podjadając kiełbasę.
Strasznie pozytywny jest czas, gdy wstaje się kiedy chce, leży się pół dnia, rozmawia cały czas.
I jedynym zmartwieniem jest przygotowanie posiłku.
To dopiero były wakacje.
Nawet sprzątanie było miłe. Z narzekaniem na butelki po piwsku, które nie wiedzieć czemu nie były tam, gdzie być powinny.

Dziękuję Wam wszystkim. A przede wszystkim Baś. za udostępnienie miejsca.
To były wakacje!!!

piątek, 9 września 2011

Pożegnania.

Nie lubię pożegnań.
Bo zwykle są ckliwe i rzewne.
Bo skoro się żegnamy... to co? Gdybyśmy wiedzieli że zaraz się zobaczymy, to byśmy się nie żegnali. Takie dopuszczanie myśli, że może coś się stać? Albo że się nie zobaczymy?
Nie wiem sama.
A z drugiej strony. Jeżeli ktoś bliski wyjeżdża na  5/6roku... to jakże się nie żegnać?

Ale to pożegnanie było radosne. Bo też bym chciała pojechać. Bo tam cieplej, bo patrzenie na samolot absorbujące.

Ostatnio dużo było pożegnań. Rozjeżdżamy się powoli. I dobrze. Czekam powrotów, zdjęć i wspomnień. A tymczasem produkuję własne wspomnienia i zdjęcia. Nawet nie wyjeżdżając.
Choć czasem pojawia się myśl, że trzeba było jechać...
Może lepiej by było, kto by to ocenił? 
Gdybym rzucił to wszystko, miejsce bycia zmienił. 
Mogłem jechać wyjechać i stąd się oddalić, 
ale jednak zostałem. Z tymi co zostali.
A może w pożegnaniu jest trochę zazdrości? Że to nie ja wyjeżdżam? 

poniedziałek, 5 września 2011

Konspira!

Konspira...   

Strasznie się ucieszyłam, że wciąż czasem zaczynamy tajemnie szeptać, wysyłać maile (i orientować się, że nie do tej, ach, nie do tej, osoby mieliśmy wysłać tego maila!), słać w ostatniej chwili sms-y i.... bawić się urodzinowo. Albo pożegnaniowo.

robimy urodziny, ale ciii....


Że nie tylko na osiemnaste urodziny, chce nam się bawić w konspirę.

konspira....

A takie urodziny zawsze wpadają w pamięć. Aż chce się innym też takie urodziny zrobić.

urodziny... 

Miło jest pochodzić z Wami po mieście. Wstąpić do kościoła ("bo nigdy w nim nie byłam.",  "i ja też.", " i ja!"). Pośmiać się. Z wszystkiego.

wiesz, jest konspira....


Bo fajnie jest pójść z Wami na lody w wrześniowy upał :)

Dzięki!